Nie, woke'iści nie będą z tobą debatować. Oto dlaczego
Esej Jamesa Lindsay 'a, opublikowany na blogu New Discourses
Nie wiem nawet, ile razy pytano mnie, dlaczego, jak się wydaje, woke’iści nie prowadzą debaty lub dyskusji na temat swoich poglądów, i od dawna, pewnie od roku, miałem zamiar napisać coś na ten temat. Z pewnością zauważyliście, że [woke’iści] mają tendencję do unikania debat lub rozmowy?
Nie wynika to, jak uważa wielu, ze strachu przed zdemaskowaniem [woke’izmu] jako bezpodstawnej czy oszukańczej [ideologii] - lub też przed przegraniem debaty w inny sposób, poprzez złą prezentację [argumentów] w trudnej rozmowie – [który to strach] powstrzymuje tych, którzy zinternalizowali znaczną część Krytycznej Teorii Sprawiedliwości Społecznej od udziału w [debatach]. Istnieje wiele teoretycznych powodów, dla których [woke’iści] unikają [debaty czy dyskusji], a nawet jeśli [te powody] to tylko racjonalizacje bardziej bezpośredniego strachu przed przegraną [w debacie] lub ujawnieniem oszustwa, są to szokująco dobrze rozwinięte i spójne racjonalizacje, które zasługują na należytą uwagę i pełne wyjaśnienie.
Często jestem pytany o to, czy istnieje jakiś artykuł lub książka w literaturze Krytycznej [Teorii] Sprawiedliwości Społecznej, która zakazuje lub zniechęca do debaty i rozmowy z tymi, którzy nie zgadzają się [z tą teorią]. Szczerze mówiąc, nie wiem. Szukałem pobieżnie i nie znalazłem, ale teoretycy Krytycznej [Teorii] Sprawiedliwości Społecznej są również niezwykle płodni [jeśli chodzi o publikacje] (co jest niezaprzeczalną zaletą braku rygorystycznych standardów i nadmiaru ideologicznego zapału). Oznacza to, że literatura woke jest obszerna i być może ktoś wyjaśnił to bardzo jasno i szczegółowo, ale jeśli tak, to ja tego nie widziałem. O ile mi wiadomo, nie ma jakiegoś konkretnego artykułu naukowego, który zamykałby woke’izm na debatę, [nie istnieje] pojedynczy artykuł lub książka wyjaśniająca, dlaczego [woke’iści] nie debatują. [Brak debaty] to po prostu część sposobu myślenia woke, a pogląd na świat, który stanowi podstawę tego sposobu myślenia, można poznać poprzez lekturę prac teoretyków [Krytycznej Teorii Sprawiedliwości Społecznej].
Istnieje wiele punktów w ramach Krytycznej Teorii Sprawiedliwości Społecznej, które postrzegają debatę lub rozmowę z ludźmi o przeciwnych poglądach jako niedopuszczalne, a wszystkie one łączą się, tworząc sposób myślenia, w którym [debata czy rozmowa] nie byłyby czymś, czego podjęcia się zwolennicy teorii są skłonni lub do czego byliby nawet chętni. Ta powściągliwość, jeśli nie niechęć, do rozmowy z kimkolwiek, kto się z [woke’izmem] nie zgadza, ma kilka dość głębokich powodów, które są ze sobą powiązane, ale nie są takie same. Łączą się one jednak, aby stworzyć pierwszą rzecz, którą każdy musi zrozumieć na temat tej ideologii: jest to kompletny światopogląd z własną etyką, epistemologią i moralnością, a światopogląd [woke’istów] nie jest taki sam, jak reszty z nas. W szczególności [światopogląd woke’istów] nie jest liberalny. Po prawdzie światopogląd [woke’istów] rozwija się raczej pasożytniczo lub wirusowo, wykorzystując to, że my wyznajemy zasady liberalne, wykorzystując słabe strony [liberalizmu]. Ale [woke’izm] to jednak nie to samo, co bycie liberalnym, włączając w to prowadzenie przemyślanego dialogu z ludźmi, którzy sprzeciwiają się [woke’izmowi] i jego poglądowi na świat. Rozmowa i debata są częścią naszych [liberalnych] przekonań, a nie są częścią przekonań [woke’istów].
1. [Woke’iści] uważają, że system jest stworzony, aby być wobec nich wrogi
Pierwszą rzeczą, którą należy zrozumieć na temat sposobu, w jaki zwolennicy Krytycznej Sprawiedliwości Społecznej postrzegają świat, jest to, jak głęboko zaakceptowali przekonanie, że funkcjonujemy w całkowicie systemowo opresyjnym systemie. System ten rozciąga się dosłownie na wszystko, nie tylko na struktury materialne, instytucje, prawo, politykę i tak dalej, ale także na kultury, mentalność, sposoby myślenia i sposób, w jaki określamy, co jest, a co nie jest prawdą o świecie. Ich zdaniem szeroko pojęte liberalne podejście do wiedzy i społeczeństwa jest w rzeczywistości przesiąknięte „białymi, zachodnimi, męskimi (i tak dalej) uprzedzeniami” i jest to tak głębokie odejście od tego, jak reszta z nas - ogólnie rzecz biorąc, liberałów - myśli o świecie, że prawie niemożliwe jest zrozumienie, jak głęboko [woke’iści] są o tym przekonani.
W opublikowanym w 2014 roku artykule Kristie Dotson, czarnoskórej feministki zajmującej się epistemologią, autorka wyjaśnia, że cały nasz krajobraz epistemiczny jest głęboko niesprawiedliwy. Argumentuje ona, że jest tak z natury i „nieredukowalnie”, co oznacza, że z poziomu dominującego systemu wiedzy i zrozumienia nie jest możliwe zrozumienie lub uświadomienie sobie, że sam system jest niesprawiedliwie stronniczy w stosunku do pewnych sposobów poznania (białych, zachodnich, eurocentrycznych, męskich itp.), a tym samym wyklucza inne sposoby poznania (niezależnie od tego, jakie one są). Dotson wyjaśnia, że gdy spojrzymy na różne grupy tożsamości, nie tylko zauważymy głęboki brak „wspólnych zasobów epistemicznych”, dzięki którym ludzie mogliby zrozumieć rzeczy w taki sam sposób, jak [rozumieją je] inni, ale także, że brak ten rozciąga się na zdolność do rozpoznania, że ten przykry stan rzeczy w ogóle ma miejsce. [Autorka] określa to mianem „nieredukowalnej” opresji epistemicznej, którą przypisuje do trzeciego i najpoważniejszego porządku form opresji epistemicznej, i twierdzi, że wymaga ona „zmiany trzeciego rzędu” w „schematach organizacyjnych” społeczeństwa (tj. całkowitej rewolucji epistemicznej, która usuwa stare epistemologie i zastępuje je nowymi) w celu naprawy [tej niesprawiedliwości].
Pogląd ten został następnie powtórzony i wzmocniony, na przykład, w mniej poczytnym artykule teoretyczki Alison Bailey z 2017 roku. W artykule tym [autorka] stwierdza wyraźnie, że w neomarksistowskiej tradycji „krytycznej”, której nie należy mylić z tradycją „krytycznego myślenia” zachodniego kanonu, samo myślenie krytyczne i to, co jest postrzegane jako jego wytwór i legitymizacja, są częścią „narzędzi mistrza”, o których czarna feministka Audre Lorde napisała, że „nigdy nie zdemontują domu mistrza”. Ponieważ nikt nigdy mi nie wierzy, że [Bailey] naprawdę to napisała, oto cytat:
„Tradycja krytycznego myślenia dotyczy przede wszystkim epistemicznej adekwatności. Bycie krytycznym oznacza wykazywanie się dobrym osądem w rozpoznawaniu, kiedy argumenty są błędne, kiedy twierdzeniom brakuje dowodów, kiedy twierdzenia o prawdzie odwołują się do niewiarygodnych źródeł lub kiedy pojęcia są niechlujnie tworzone i stosowane. Dla tych, którzy myślą krytycznie problemem jest to, że ludzie nie potrafią „zbadać założeń, zobowiązań i logiki codziennego życia... podstawowym problemem jest irracjonalne, nielogiczne i niezbadane życie”. W tej tradycji niechlujne twierdzenia można zidentyfikować i naprawić, ucząc się prawidłowego stosowania narzędzi logiki formalnej i nieformalnej.
Pedagogika krytyczna wychodzi od innego zestawu założeń zakorzenionych w neomarksistowskiej literaturze na temat teorii krytycznej, powszechnie kojarzonej ze szkołą frankfurcką. Tutaj krytyczny uczeń jest kimś, kto jest upoważniony i zmotywowany do poszukiwania sprawiedliwości i emancypacji. Pedagogika krytyczna traktuje twierdzenia, które uczniowie wysuwają w odpowiedzi na kwestie sprawiedliwości społecznej, nie jako propozycje, które należy ocenić pod kątem ich prawdziwości, ale jako przejawy władzy, które funkcjonują w celu ponownego wpisania i utrwalenia nierówności społecznych. Misją [krytycznego pedagoga] jest nauczenie uczniów sposobów identyfikowania i mapowania tego, w jaki sposób władza kształtuje nasze rozumienie świata. Jest to pierwszy krok w kierunku przeciwstawienia się i przekształcenia niesprawiedliwości społecznej. Analizując politykę produkcji wiedzy, tradycja ta kwestionuje również zastosowania przyjętego zestawu narzędzi krytycznego myślenia w celu określenia adekwatności epistemicznej. Aby rozszerzyć klasyczną metaforę Audre Lorde, narzędzia tradycji krytycznego myślenia (na przykład ważność, solidność, jasność pojęciowa) nie mogą zdemontować domu mistrza: mogą tymczasowo pokonać mistrza w jego własnej grze, ale nigdy nie mogą przynieść żadnej trwałej zmiany strukturalnej. Zawodzą, bo zestaw narzędzi krytycznego myślenia jest powszechnie przywoływany w określonych sytuacjach, w określonych momentach, aby przywrócić władzę: ci, którzy są biegli w posługiwaniu się narzędziami, często używają ich do przywrócenia porządku, który zapewnia im komfort. Można je nawykowo przywoływać, aby bronić naszych epistemicznych domostw. (s. 881-882)”
Tutaj Bailey otwarcie nazywa„narzędzia mistrza” jako obejmujące solidność i ważność argumentu, jasność pojęciową i adekwatność epistemiczną (tj. wiedzę o tym, o czym mówisz) i można je łatwo rozszerzyć na naukę, rozum i racjonalność, a tym samym także na rozmowę i debatę. „Dom mistrza” to „schematy organizacyjne” określone przez Kristie Dotson jako dominujący system wiedzy. Twierdzi ona, że te narzędzia - zasadniczo wszystkie [narzędzia] liberalizmu - nie mogą rozmontować liberalnych społeczeństw od wewnątrz, co jest ich celem, bo to właśnie one zbudowały i dalej budują [liberalne społeczeństwa].
Punkt widzenia Bailey jest jasny: zwykłe narzędzia, za pomocą których identyfikujemy robocze prawdy i rozstrzygamy spory naukowe, są częścią hegemonicznie dominującego systemu, który z definicji nie może być wystarczająco radykalny, aby stworzyć prawdziwą rewolucyjną zmianę (zmianę „trzeciego rzędu”, jak to ujęła Dotson). Oznacza to, że [narzędzia krytycznego myślenia] nie mogą zmienić porządku społecznego w radykalny sposób, który [to sposób woke’iści] uznają za konieczny. Jak wyjaśniają na różne sposoby obie badaczki, przekonanie, że funkcjonowanie w oparciu o istniejące zasady (takie jak rozmowa i debata jako sposoby na lepsze zrozumienie społeczeństwa i promowanie prawdy) oznacza automatyczną kooptację przez te zasady i wspieranie ich legitymizacji. Poza tym [badaczki sygnalizują jeszcze] jeden głębszy i bardziej znaczący problem.
Głębszy, bardziej znaczący aspekt tego problemu polega na tym, że uczestnicząc w czymś takim jak rozmowa lub debata na temat naukowych, etycznych lub innych różnic opinii, radykalni teoretycy Krytycznej [Teorii] Sprawiedliwości Społecznej nie tylko muszą mimowolnie poprzeć istniejący system, ale także muszą być gotowi zgodzić się na udział w systemie, w którym naprawdę wierzą, że nie mogą wygrać. To nie to samo, co stwierdzenie, że wiedzą, że przegrają debatę, bo wiedzą, że ich metody są słabe. To stwierdzenie, że wierzą, że ich narzędzia są niezwykle dobre, ale nie są mile widziane w obecnie dominującym systemie, co jest innym przekonaniem opartym na innych założeniach. Ponownie, sposób w jaki [woke’iści] operują nie jest naszym sposobem działanie i [woke’iści] wcale nie chcą operować na naszych zasadach; chcą [nasz system] zakłócić i zdemontować.
W swojej analizie [woke’iści] upierają się, że ich metody nie są słabe; to dominujący system traktuje ich niesprawiedliwie. W związku z tym uważają, że są zmuszani do uczestniczenia w dominującym systemie, przez co kradnie im pełną siłę ich przekonań. Według [woke’izmu], jeśli odłożymy na bok legitymizację systemu, zaangażowanie się w naukową rozmowę lub debatę jest jak bokser uczestniczący w walce MMA, w której dla zawodników MMA dozwolone są kopnięcia, ciosy, rzucanie i chwytanie, podczas gdy dla boksera dozwolone są wyłącznie uderzenia rękawicą bokserską.
Debata i rozmowa, zwłaszcza oparte na rozumie, racjonalności, nauce, dowodach, adekwatności epistemicznej i innych oświeceniowych narzędziach perswazji, są [według woke’izmu] tym, co doprowadziło do niesprawiedliwości na świecie. Nie są to ich metody i [woke’iści] je odrzucają. Ich metodami jest natomiast opowiadanie historii i kontr-opowiadanie historii, odwoływanie się do emocji i subiektywnie interpretowanego doświadczenia życiowego oraz moralne problematyzowanie argumentów, w oparciu o moralność [woke’izmu]. Ponieważ [woke’iści] wiedzą, że dominujący liberalny porządek ceni takie podejście znacznie mniej niż rygor, dowody i uzasadnione argumenty, wierzą oni, że cała rozmowa i debata jest z natury ustawiona przeciwko nim w sposób, który nie tylko prowadzi do ich pewnej przegranej, ale także wspiera istniejący system, a następnie jeszcze bardziej delegitymizuje podejścia, które [woke’izm] promuje. Krytyczni teoretycy sprawiedliwości społecznej naprawdę wierzą, że oderwanie się od „narzędzi mistrza” jest konieczne do przełamania hegemonii dominujących sposobów myślenia. Debata nie jest dla nich zwycięstwem.
Dlatego też [woke’iści] niechętnie angażują się w debaty, bo w pełni wierzą, że angażowanie się w debaty lub inne rodzaje rozmów zmusza ich do operowania w systemie, który został tak ustawiony, że nie mogą wygrać, bez względu na to, jak dobrze sobie radzą. Dosłownie wierzą, w pewnym sensie, że sam system nienawidzi ludzi takich jak oni i zawsze był ustawiony tak, aby trzymać ich i ich poglądy z dala. Nawet koncepcje debaty obywatelskiej (zamiast wrzasków) i rygoru metodologicznego (zamiast odwoływania się do subiektywnych roszczeń i emocji) są traktowane w ten sposób, jako podejścia, które mają wyższość tylko w dominującym paradygmacie, który z kolei został nielegalnie zainstalowany poprzez procesy polityczne mające na celu wspieranie interesów wpływowych białych, mężczyzn Zachodu (zwłaszcza bogatych) poprzez wykluczenie wszystkich innych. I tak, oni naprawdę myślą w ten sposób.
Dla zwolenników Krytycznej Teorii Sprawiedliwości Społecznej nie ma więc sensu angażować się w rozmowę lub debatę z ludźmi, z którymi się nie zgadzają. Odrzucają oni założenie, że coś takiego jest w ogóle możliwe, bo to, o czym się dyskutuje lub debatuje, jest, jeśli zmienne, w pewnym sensie kwestią opinii. Oni jednak wcale nie postrzegają świata w ten sposób. „Rasizm nie jest kwestią opinii” to w końcu jedna z ich mantr zatrzymujących myślenie. Dla nich nieporozumienia na rozwarstwiającej się osi władzy społecznej są kwestią bytu, doświadczenia, rzeczywistości, a nawet życia i śmierci. To nie są sprawy, nad którymi można debatować; [te sprawy] są na to zbyt ważne.
2. Metafizyka dyskursów
Po drugie, organizującą zasadą światopoglądu [woke] jest to, że dwie rzeczy tworzą strukturę społeczeństwa: dyskursy i systemy władzy utrzymywane przez dyskursy. Jeśli chodzi o systemy władzy, ich podstawowe przekonanie jest identyczne z przekonaniem teoretyków krytycznych: społeczeństwo jest podzielone na ciemiężców i ciemiężonych, a ciemiężcy warunkują przekonania i kulturę społeczeństwa w taki sposób, że ani oni, ani ciemiężeni nie są świadomi realiów ich ucisku. Oznacza to, że każdy, kto nie „otworzył oczu” [czyli nie jest woke] na realia systemowego ucisku, żyje w formie fałszywej świadomości. Członkowie grup dominujących zinternalizowali swoją dominację, akceptując ją jako normalną, naturalną, zasłużoną i uzasadnioną, a zatem nie są świadomi ucisku, który tworzą. Członkowie grup „mniejszościowych” często zinternalizowali swój ucisk, akceptując go jako normalny, naturalny i po prostu taki, jaki jest, a zatem nie są świadomi zakresu ucisku, którego doświadczają, ani jego prawdziwych źródeł. W obu przypadkach, choć na różne sposoby i w różnych celach, fałszywie świadomi muszą zostać przebudzeni do krytycznej świadomości, tj. stać się Krytycznymi Teoretykami.
Zwolennicy tego światopoglądu nie będą chcieli prowadzić rozmów ani debat z ludźmi, którzy nie posiadają krytycznej świadomości, bo w zasadzie [według woke’istów] nie ma to sensu. O ile nie mogą „przebudzić” swojego rozmówcy do woke’izmu, będą postrzegać [tę rozmowę] tak, jakby rozmawiali z zombie, którzy nie potrafią nawet samodzielnie myśleć. [Według woke’izmu] nie woke’iści utknęli w sposobie myślenia w jakim zostali zsocjalizowani przez dominujące i elitarne siły w społeczeństwie (można to uznać za rodzaj warunkowania lub prania mózgu przez same machinacje i sposób myślenia społeczeństwa). Powrócimy do tego aspektu problemu w dalszej części eseju.
Na razie zwróćmy uwagę na to, w jaki sposób ta socjalizacja (do akceptowania dominujących poglądów) ma się rzekomo odbywać, czyli poprzez dominujące dyskursy. Krytyczny światopogląd sprawiedliwości społecznej utrzymuje, że władza systemowa strukturyzuje społeczeństwo, a władza systemowa jest funkcją tego, które „dyskursy” są postrzegane jako uzasadnione, a które nie. Ten proces legitymizacji dyskursów, który jest mniej więcej tym, co opisano w powyższej sekcji, jest postrzegany z punktu widzenia teorii jako zbiór całkowicie politycznych decyzji, głównie ze względu na teorie francuskiego postmodernisty Michela Foucaulta.
Foucault, wśród wielu swoich idei, twierdził, że to, czy twierdzenie o prawdzie jest w rzeczywistości prawdziwe, czy nie, jest w większości nieistotne, bo interesującą rzeczą, na której należy się skupić, jest proces polityczny, który pozwala pewnym ludziom (powiedzmy naukowcom) być uznawanymi za autentycznych twórców prawd. Proces ten kształtuje dominujące dyskursy, a tym samym definiuje, jak to określił Foucault, „reżim prawdy” lub „epistem”, który dyktuje, co jest, a co nie jest uważane za prawdę (niezależnie od tego, czy jest to prawda, czy nie), a tym samym, w jaki sposób społeczeństwo będzie zorganizowane politycznie, społecznie i praktycznie. W szczególności wyjaśnia, jakie idee zostaną uznane za akceptowane i dopuszczalne, a które zostaną uznane za niedopuszczalne, nie do pomyślenia lub szalone. W ten sposób władza jako „władza/wiedza”, działa przez wszystkich przez cały czas i jest główną ramą tego, jak Foucault ujął świat.
Ponownie, trudno jest wyrazić z wewnątrz liberalnego paradygmatu (z ich punktu widzenia, jak sądzę), jak w pełni i głęboko w to wierzą. Ich pogląd konstruuje w rzeczywistości metafizykę dyskursów, która w pewnym sensie staje się mitologią operacyjną leżącą u podstaw całego społeczeństwa i jego funkcjonowania. Ponieważ krytyczna orientacja postmodernistów, a następnie bardziej pełne, dalsze wzmocnienie przyjęcia teorii krytycznej później, Krytyczna Sprawiedliwość Społeczna postrzega tę metafizykę dyskursów w bardzo szczególny sposób w odniesieniu do moralnej wartości tego, jak konstruowane są dyskursy.
To, nawiasem mówiąc, nakreśla to, co Helen Pluckrose i ja nazwaliśmy „postmodernistyczną zasadą wiedzy” i „postmodernistyczną zasadą polityczną” w naszej książce Cyniczne Teorie. Zasada wiedzy głosi, że wiedza jest konstruowana społecznie i jest wynikiem procesów politycznych, a zatem obiektywna prawda jest nieosiągalna i nieistotna, z wyjątkiem tego, że niektórzy ludzie wysuwają nieuzasadnione roszczenia, mając do niej dostęp. Zasadą polityczną jest to, że te nieuzasadnione roszczenia tworzą formę hegemonicznej dominacji, którą należy zdekonstruować i zdemontować poprzez manipulacje w dyskursach na poziomie znaczeń idei.
Naprawdę trzeba to rozumieć jako pogląd religijny, bardzo podobny do Ducha Świętego, który jest Słowem, gdzie „Słowo” to dominujące dyskursy, a „Duch” nie jest tak naprawdę święty: to systemy władzy i próby ich zakłócenia. Uważa się, że władza działa przez wszystkich ludzi przez cały czas w wyniku dyskursów, które [ci ludzie] akceptują i w których uczestniczą, a zatem udział w rozmowie lub debacie z ludźmi, którzy podtrzymują dominujące dyskursy, powoduje, że ta władza działa również przez ciebie. To sprawia, że jesteś współwinny dominujących dyskursów, nawet jeśli myślisz, że je odrzucasz, co sprawia, że rozmowa z niewłaściwą osobą jest równoznaczna z grzechem. Taka postawa jest w przeważającej mierze obecna w krytycznej literaturze na temat białości, która poświęca znaczną część całej swojej proliferacji na wskazywanie, że biali postępowcy, którzy próbują pomóc, są najgorszym rodzajem rasistów, bo nie uważają już, że są równie ważnymi przewodnikami problematycznych dominujących dyskursów i systemów społecznych.
Przyznaję, że to nieco skomplikowane, więc uproszczeniem tego pomysłu jest to, jak zwolennicy Krytycznej Sprawiedliwości Społecznej postrzegają dyskursy - sposoby, w jakie uważamy, że można mówić o rzeczach - jako prawdziwą strukturę rzeczywistości, a tym samym główne miejsce rozważań etycznych. Tak w skrócie wygląda ich mitologia. W związku z tym nie będą chcieli uczestniczyć w żadnym procesie, który wzmacnia, utrzymuje, podtrzymuje, reprodukuje lub legitymizuje niesprawiedliwie dominujące dyskursy, tak jak je postrzegają. Wspieranie ich jest w rzeczywistości najwyższym grzechem, jaki można popełnić w wierze Woke. Zamiast tego dyskursy muszą zostać doprowadzone do stanu doskonałości - Królestwa Bożego poprzez Doskonały Język - i niedopuszczalne byłoby angażowanie się w jakiekolwiek zachowania lub procesy, które pozwalają na ucisk w naszych dyskursach. Rozmowa i debata z ludźmi, którzy przemawiają z dominujących dyskursów i wspierają je, z pewnością byłyby zatem uważane za wysoce problematyczne, a każdy, kto uczestniczy w nich celowo lub nawet nieświadomie, byłby podobnie problematyczny.
Tak więc [woke’izm] traktuje rozmowę i debatę ze skrajną powściągliwością i ostrożnością. Foucault powiedział, że nie chodzi o to, że wszystko jest złe, ale że wszystko jest niebezpieczne, a zgodnie z „metafizyką dyskursów”, którą [woke’iści] przyjęli i zaadaptowali od [Foucaulta], [woke] postrzega rozmowę z ludźmi, którzy podtrzymują dominujące dyskursy, jako głęboko niebezpieczną, nie tylko dla siebie, aby nie ulec pokusie i nie stracić czystości, ale także dla innych, którzy będą jej słuchać, a tym samym utrzymywać struktury władzy, które ich zdaniem muszą zostać zasadniczo zdemontowane. Ten strach, że ludzie będą mówić w niewłaściwy sposób i podtrzymywać „mowę nienawiści” lub coś podobnego, jest tak głęboki, że [woke’iści] z zasady będą bardzo nieufnie angażować się w rozmowę lub debatę z ludźmi, którzy nie zgadzają się z nimi, nawet przy odłożeniu na bok wszystkich innych obaw.
3. Brak prawdziwej niezgody
Po trzecie, do tego dochodzi temat, który w znacznym stopniu poruszamy w ósmym rozdziale Cynicznych Teorii: [woke’iści] uważają, że wszelka niezgoda z nimi jest bezpodstawna. Gdybyśmy poszli za Dotson w artykule wspomnianym powyżej i innym, nieco wcześniejszym (2011) o „przemocy epistemicznej”, można by ją przypisać temu, co [Dotson] nazywa „zgubną ignorancją”. Robin DiAngelo nazwałaby to „kruchością białych”. Alison Bailey określa to jako próbę zachowania swojego przywileju pod określeniem, z którego George Carlin [amerykański komik, który naśmiewał się z ciągłych zmian nazw tych samych zjawisk w imię unikania stygmatyzacji, przyp. tł.] tak się naśmiewał: „zachowujący przywileje epistemiczne opór”. Co więcej, Bailey stwierdziła, że wszystkie próby krytyki myśli Krytycznej [Teorii] Sprawiedliwości Społecznej, generują „teksty-cienie”, które podążają za nią, ale nie angażują się naprawdę (we właściwy „krytyczny” sposób; tj. zgadzając się z nią), gdyż [wszystkie próby krytyki Krytycznej Teorii] wywodzą się z „krytycznego myślenia”, a nie z tradycji „teorii krytycznej” (w ramach której oczywiście nie byłoby niezgody), Barbara Applebaum wysunęła podobne twierdzenie w swojej książce z 2010 roku, Being White, Being Good [Bycie białym, bycie dobrym], w której wyjaśnia, że jedynym uzasadnionym sposobem, aby nie zgadzać się z Krytyczną [Teorią] Sprawiedliwości Społecznej w nauczaniu w klasie, jest zadawanie pytań w celu uzyskania wyjaśnień, dopóki [uczeń] się nie zgodzi (co, jak można zauważyć, wcale nie jest nie zgadzaniem się).
Ogólnie rzecz biorąc, jak wspomniano nieco wcześniej w eseju, jeśli się nie zgadzasz [z Krytyczną Teorią], to masz albo fałszywą świadomość, albo celowy zamiar opresji, a więc twoja niezgoda nie jest szczera. Tylko niezgoda wynikająca z perspektywy Krytycznej Teorii byłaby szczera, ale tak naprawdę nie jest to niezgoda ze światopoglądem woke, a jedynie z powierzchownymi aspektami tego, jak się on wyraża. Pogląd woke faktycznie jest taki, że jeśli nie zgadzasz się ze światopoglądem woke, to nie zgadzasz się ze [światopoglądem woke] w autentyczny sposób, a zatem twoja niezgoda nie ma podstaw. Przeczytaj to jeszcze raz: jeśli się nie zgadzasz, to nie zgadzasz się poprawnie (porównaj Jim Carrey jako nauczyciel karate broniący się przed napastnikiem z nożem).
A teraz postaw się w sytuacji kogoś, kto naprawdę myśli w ten sposób. W debacie z rozmówcą, krytycznym wobec Krytycznej [Teorii] Sprawiedliwości Społecznej [wyznawca woke’izmu widzi tego rozmówcę] jako, dosłownie, kogoś, kto celowo, aktywnie lub złośliwie błędnie rozumie i przeinacza wszystkie argumenty, aby zachować swój własny dominujący status i system, w którym niesprawiedliwie przyznano mu tę dominację. Czy debatowałbyś z kimś, o kim wiesz, że działa w złej wierze, nie w interesie prawdy, ale we własnym egoistycznym interesie politycznym? Nie, chyba że naprawdę nie masz innego wyjścia. Ale właśnie w ten sposób zwolennik Krytycznej Sprawiedliwości Społecznej myśli o każdym, kto się z nim nie zgadza. A poza tym postrzega [każdą taką osobę] jako całkowicie zdegenerowaną moralnie.
4. Wina poprzez asocjację z rasistami
Po czwarte, Krytyczna [Teoria] Sprawiedliwości Społecznej postrzega jako całkowicie moralnie nagannych tych, którzy zajmują pozycje systemowej władzy i przywilejów, a mimo to odmawiają uznania [opresji systemu] i pracy nad demontażem [systemowej władzy i przywilejów], w taki sposób, aby w pełni usatysfakcjonować teoretyków Krytycznej Sprawiedliwości Społecznej. [Według woke’izmu] tacy ludzie są rasistami. Są mizoginami. Nienawidzą osób trans i chcą zaprzeczyć ich istnieniu. Są bigotami. Są faszystami. Są „dosłownymi” nazistami. Mało tego, są tacy świadomie, a ich głównym celem jest obrona i szerzenie nienawistnej ideologii na świecie. Jeśli naprawdę wierzysz, że twoi rozmówcy [chcą szerzyć nienawistną ideologię], czy chciałbyś im w tym pomóc, dając im platformę i udzielając im aprobaty? Oczywiście, że nie. Takie poglądy nie powinny być nawet tolerowane, a tym bardziej rozważane, angażowane, promowane lub wzmacniane.
Co więcej, ze względu na, stanowiące sedno Teorii, teorie współudziału w systemowym złu, oprócz wszelkich rzeczywistych szkód, jakie wyrządza [nazizm/rasizm itd.] w celu propagacji na świecie, taka plama [kontaktu z rasizmem/nazizmem itd.] jest automatycznie zaraźliwa. Jak [woke’iści] piszą na Twitterze, tak i wierzą: „dziesięć osób przy stole z jednym nazistą, to jedenastu nazistów przy stole”. I nie tylko [według liberalnego podejścia, woke’iści] mają popierać dawanie temu platformy, dzieląc scenę z ludźmi, których postrzegają w ten sposób, ale mają to robić w sposób, który dominujący system, sam będący całym tym [nazizmem, rasizmem itd.] i ich gwarantem, aprobuje i wspiera własne interesy. Te okropne sposoby obejmują cywilizowaną rozmowę i debatę, które nie mogą [według woke’izmu] mieć miejsca.
Aby dać wam wyobrażenie o tym, jak ekstremalny jest ich strach przed byciem kojarzonym z ludźmi „po złej stronie historii”, w ramach światopoglądu Krytycznej [Teorii] Sprawiedliwości Społecznej istnieje (nieco marginalna) koncepcja zwana „niekonsensualnym współ-platformowaniem”. Koncepcja ta opisuje następującą sytuację. Wyobraźmy sobie, że teoretyk Krytycznej [Teorii] Sprawiedliwości Społecznej opublikował w tym miesiącu esej w kolumnie opinii New York Timesa, a za kilka miesięcy ja zostałem zaproszony [do opublikowania takiego eseju] i zgodziłem się na to. Teraz obaj jesteśmy ludźmi, którzy opublikowali eseje w kolumnie opinii New York Timesa. Logika „niekonsensualnego współ-platformowania” byłaby taka, że redaktorzy tej kolumny zrobili źle, umieszczając mnie, znaną złą osobę, na stronach opinii, gdzie jest również purystka woke, oczywiście bez uprzedniego uzyskania jej zgody na „współ-platformowanie” ze mną w tej samej publikacji. (Ten przykład jest rzadki, ale bardziej powszechne jest to samo twierdzenie dotyczące zaproszenia do przemawiania na tej samej konferencji). Teraz purysta woke znajduje się w nieprzyjemnej sytuacji, gdyż został opublikowany w miejscu, które jest skłonne później zszargać swoją reputację poprzez publikację jakiegoś dewiacyjnego łobuza. To jest jak poważnie [woke’iści] traktują winę przez asocjację.
Ideologia woke jest tak wrażliwa na moralną skazę bycia kojarzonym z moralnie niepożądanymi osobami, że - ponownie, zwłaszcza w kontekście prelegentów na konferencji - wierzą, że plama współ-platformowania jest zaraźliwa nawet w ten niezwykle odległy sposób. Jeśli myślisz, że ludzie, którzy postrzegają w ten sposób moralne zarażenie, wejdą na scenę i przeprowadzą z tobą rozmowę, to jesteś całkowicie pozbawiony rozumu.
5. Są zbyt zmęczeni
Jako piąty i ostatni punkt, gdyż ten esej robi się już dość długi, pamiętaj, że aktywiści Krytycznej [Teorii] Sprawiedliwości Społecznej mówią nam mniej więcej nieustannie, jak wyczerpująca jest ta ciągła walka z systemem, w której nikt nie traktuje ich poważnie (czytaj: walka z cieniami ich własnych koszmarnych projekcji). Nieustannie mówią nam o wysokich emocjonalnych kosztach „pracy”, którą wykonują (i nigdy nie są traktowani poważnie). Zaproszenie ich do publicznej rozmowy lub debaty oznacza poproszenie ich, by dali się w ten sposób wykorzystać dla dobra innych ludzi, wchodząc na scenę w paradygmacie zatwierdzonym przez dominację moralnego potwora złej wiary, który po prostu chce mieć okazję do wzmocnienia dominacji, co ich wyczerpuje, przed publicznością, która nie tylko nie rozumie, ale nie może tego zrozumieć, chyba że już to rozumie. Ponownie, [według woke’istów] to nie może mieć miejsca. Nawet jeśli są bardzo sowicie (czytaj: absurdalnie i wygórowanie) płacani za swoją „emocjonalną pracę” w tej sytuacji [uczestniczenia w debacie], pozostałe cztery punkty sprawiają, że nie jest to możliwe (i podniosłoby cenę do, zasadniczo, nieskończoności).
Podsumowanie
Jednym z największych błędów, jakie popełniamy jako liberałowie, ceniący debatę, dialog, rozmowę, rozsądek, dowody, adekwatność epistemiczną, uczciwość, uprzejmość, dobrą wiarę w argumentacji i wszystkie inne „narzędzia mistrza”, jest to, że możemy oczekiwać, że zwolennicy Krytycznej [Teorii] Sprawiedliwości Społecznej również je cenią. Nie cenią. Względnie popełniamy błąd polegający na tym, że [myślimy, że] możemy skłonić zwolenników krytycznej sprawiedliwości społecznej do obrony swoich poglądów w debacie lub rozmowie. Nie możemy.
Odrzucenie tych wartości i zasad stanowi korzenie światopoglądu Krytycznej Sprawiedliwości Społecznej, a zatem prośba zwolennika [Krytycznej Teorii] o debatę lub rozmowę z kimś, kto się z nim nie zgadza, będzie, w stopniu, w jakim przyjął/a on/a ideologię/wiarę Krytycznej Sprawiedliwości Społecznej, całkowicie nie do przyjęcia. Jest to dosłownie prośba o zrobienie dokładnego przeciwieństwa wszystkiego, co mówi [woke’istom] ich ideologia w odniesieniu do tego, jak działa świat i „systemowy ucisk” w tym świecie - uczestniczenie we własnym ucisku i utrzymywanie ucisku ludzi, w imieniu tych, których twierdzą, że reprezentują.
Te fakty dotyczące ideologii Krytycznej Sprawiedliwości Społecznej rozciągają się od mikrokosmosu angażowania się w debatę i rozmowę, do każdego z tych konkretnych „narzędzi mistrza” - nauki, rozumu, adekwatności epistemicznej, grzeczności itp. Jest to system, o którym zwolennicy Krytycznej Sprawiedliwości Społecznej wielokrotnie mówią, że musi zostać zdemontowany w wyniku „krytycznej” rewolucji, która zastąpi Teorią Krytyczną całość tego systemu, w tym jego podstawową epistemologię i etykę.
Prawda jest następująca: jeśli jeszcze tego nie rozumiesz, nie wiesz, w jakiej walce się znajdujemy, ani nie masz najmniejszego pojęcia, co z tym zrobić.
Tłumaczenie: Magda Lewandowska