Transkrypt:
Dzień dobry.
Nazywam się Magda Lewandowska i witam wszystkich w kolejnym – chyba siódmym – odcinku podkastu Streszczenia WOKiEm, gdzie streszczam to, czego, z różnych względów, nie mogę przetłumaczyć.
Dzisiejsze streszczenie będzie wyjątkowe, bo nie będzie to streszczenie książki, ale 6-cio godzinnego kursu z platformy edukacyjnej PetersonAcademy. Peterson Academy, czyli akademia Petersona, to edukacyjna platforma online założona przez znanego chyba wszystkim Jordana Petersona.
Tu może zaznaczę, żeby nie było wątpliwości: dzisiejsze streszczenie nie jest odcinkiem sponsorowanym ani żadną płatną reklamą. Akademia Petersona pozwoliła mi nagrać to streszczenie – i mam tą zgodę na piśmie, bo to, wiecie, prawdziwa zgoda, a nie jakieś nie znaczy tak – ale nie płaci mi za to w żaden sposób. Wręcz przeciwnie – to jak płacę Akademii Petersona czesne za dostęp do tej platformy. I uważam, że warto, bo z tego co widzę, kursy są świetnej jakości, poruszają trudne tematy, analizując je z różnych punktów widzenia, co jest normalnie jak powiew świeżego powietrza, w porównaniu z tym, co – z tego co widzę – dzieje się w innych instytucjach edukacyjnych, w sumie na każdym poziomie edukacji, od podstawówki do szkół wyższych i podyplomowych.
Sam fakt, że akademia Petersona oferuje kurs prowadzony przez Warrena Farrela świadczy o dedykacji tej platformy do idei wolności słowa i otwartej dyskusji. Farrel jest działaczem na rzecz równouprawnienia – prawdziwego równouprawnienia, a nie równouprawnienia kobiet, które kończy się dyskryminacją mężczyzn i od ponad dwóch dekad naświetla unikalne problemy mężczyzn we współczesnym świecie. Za rzecznictwo równouprawnienia mężczyzn Farrel został niemal całkowicie skancelowany, a głównonurtowe media przedstawiają go jako naczelnego redpillowca, czym Farrel zdecydowanie nie jest.
Tu może na szybko wytłumaczę, czym jest redpill, na wszelki wypadek jakby ktoś nie był pewien. Redpill to odłam woke’zimu, który, podobnie jak cały woke’izm, twierdzi, że cały świat zbudowany jest wokół władzy, i że ludzie dzielą się na oprawców i ofiary. O ile w tym bardziej znanym woke’izmie, oprawcami są zawsze biali a ofiarami rozmaite nie-białe mniejszości, tak redpill twierdzi, że oprawcami jest całe ginocentryczne społeczeństwo, ze specjalnym udziałem kobiet-feministek, które najbardziej intensywnie ciemiężą mężczyzn i czynią z nich tzw. bety – czyli samców beta, czyli, krótko mówiąc przegranych. Oczywiście, oprócz złych feministek całe społeczeństwo ciemięży mężczyzn, a jedynym sposobem, w jaki mężczyźni mogą uniknąć ciemiężenia, jest stanie się alfą – czyli samcem alfa – i w ten sposób odebrać ciemiężcom władzę. Jeśli chcielibyście wiedzieć coś więcej na temat redpilla to bardzo, bardzo gorąco nie zachęcam do lektury wydanej ostatnio książki Romana Warszawskiego pod tytułem „Red Pill. Samiec alfa musi wrócić”. Książka jest fatalnie napisana, fatalnie zredagowana, najeżona błędami i w ogóle nie ma sensu. Ci, którzy obserwują mnie na X może czytali moje komentarze z lektury tej książki, a jeśli nie czytaliście, to poszukajcie wszystkich pod hashtagiem #czytającredpill.
Ale, wracając do streszczenia. Farrel redpillowcem nie jest, gdyż jest zdrowy psychicznie i intelektualnie i wie, że świat zbudowany jest na więcej niż jednej wartości i że różni ludzie szukają różnych rzeczy w życiu. Niegdyś był działaczem ruchu feministycznego, ale w miarę jak ruch feministyczny nabierał rozpędu i domagał się coraz nowych praw dla kobiet, Farrel zdał sobie sprawę, że postulaty feministek prowadzą do dyskryminacji chłopców i mężczyzn oraz do postępującego rozpadu rodziny jako instytucji. A dostrzegłszy ten problem, zaczął szukać sposobów, aby go rozwiązać. Z tego co wiem, Farrel napisał 8 książek, z których jedna „Dlaczego mężczyźni zarabiają więcej. Prawda o przepaści płac i co kobiety mogą na to poradzić” została opublikowana w polskim tłumaczeniu w 2007 roku.
I to tyle tytułem nieco przydługiego wstępu. Zapraszam do wysłuchania streszczenia serii wykładów „Boy Crisis” Warrena Farrela.
Kurs Warrena Farella składa się z sześciu około godzinnych wykładów. Tytuł tego kursu – Boy Crisis – czyli kryzys chłopców odnosi się do ogólnoświatowego zjawiska gorszych i wciąż pogarszających się wyników zdrowia psychicznego, edukacji, socjalizacji i ogólnie radzenia sobie w życiu, obserwowanych u chłopców i, ponieważ chłopcy wyrastają w mężczyzn, siłą rzeczy u mężczyzn. Farrel zaczyna od statystyk samobójstw, które pokazują, że, o ile do wieku 9 lat, samobójstwa u dzieci są tak samo rzadkie zarówno u chłopców, jak i u dziewczynek, w starszym wieku, od 10 do 24 lat, samobójstwa chłopców i młodych mężczyzn są 5 do 5,5 razy częstsze niż u dziewczynek i młodych kobiet. Jak podaje Farrel, w USA, tylko w jednym roku od samobójstw zginęło więcej młodych żołnierzy – mężczyzn – niż zginęło amerykańskich żołnierzy w wojnie w Iraku i Afganistanie, łącznie.
Jeśli chodzi o zdrowie fizyczne i długość życia, mężczyźni również radzą sobie gorzej. O ile w 1920 roku amerykańskie kobiety żyły, statystycznie rok dłużej niż mężczyźni, o tyle w 2021 kobiety żyją ponad 5 lat dłużej. Różnica ta nie wynika z tego, że długość życia kobiet się wydłuża, ale z tego, że długość życia mężczyzn drastycznie spada.
Drastycznie spada również odsetek wykształcenia wyższego u mężczyzn, którzy zdobywają obecnie dużo mniej stopni licencjackich niż kobiety. Jak mówi Farrel, problem jest na tyle duży, że niektóre amerykańskie uczelnie zaczęły zmieniać proces rekrutacji, żeby przyjmować więcej mężczyzn, ale jak do tej pory nie zrobiło to żadnej różnicy, przede wszystkim dlatego, że 20% więcej chłopców niż dziewczynek przerywa edukację na etapie szkoły średniej. Ponadto, iloraz inteligencji chłopców również spada, w rezultacie czego, współcześnie średni iloraz inteligencji 12 letnich chłopców jest taki sam jak 8-9 letnich chłopców w latach 70. Tutaj Farrel tłumaczy to zjawisko nadmiernym graniem w gry komputerowe.
Po podaniu – dużo szerzej niż ja to robię w streszczeniu – dowodów na istnienie kryzysu chłopców, Farrel przechodzi do analizowania przyczyn tych problemów i podaje tych przyczyn 5.
Pierwszą przyczyną jest brak ojców w wychowaniu chłopców, co, jak wynika z badań Farrela dotyka chłopców na wielu poziomach. Np., wiadomo, że brak nauczycieli płci męskiej odbija się negatywnie na osiągnięciach szkolnych chłopców, ale to, co pokazały badania Farrela, to że ten negatywny wpływ braku nauczycieli płci męskiej odnosi się wyłącznie do chłopców wychowujących się bez ojców. Farrel podaje kilka możliwych interpretacji tego zjawiska, a jedno z nich jest takie, że brak ojca jako wzoru męskości powoduje brak poczucia przynależności czy też identyfikacji z ojcem, co powoduje, że chłopcy szukają przynależności w innych męskich grupach – np. w gangach. Ale innym czynnikiem może być po prostu przepracowanie samotnych matek, które nie mają czasu oraz – co być może ważniejsze – energii, aby zaspokoić potrzeby emocjonalne dorastającego chłopca.
Oczywiście, Farrel nie twierdzi, że każdy chłopiec dorastający bez ojca będzie miał problemy. Twierdzi jednak, że brak ojca jest jednym z czynników znacznie zwiększających ryzyko problemów, które doświadczają chłopcy, dotknięci tytułowym kryzysem chłopców. Tu Farrel cytuje statystyki, z których wynika, że 85-95% przestępców w więzieniach dorastało bez ojca, oraz – o czym chyba mało kto wie – że obecność ojca w życiu dziecka jest jednym z najważniejszych czynników zmniejszających ryzyko samobójstwa u dziecka. Ponadto, co Farrel powtarza wielokrotnie, każde zjawisko czy podejście, które krzywdzi jedną płeć, krzywdzi obie płci. Bo chłopcy i dziewczynki, mężczyźni i kobiety nie żyją w separacji, ale są ze sobą nierozerwanie związani. Tak więc, jeśli chłopiec dorasta bez ojca, to matce jest ciężej, bo rodzinom z jednym rodzicem jest zawsze ciężej, a jeśli matce jest ciężej, to dzieciom – obojga płci – jest ciężej, więc te dzieci na dzień dobry mają gorszy start, więcej trudności do pokonania, co z kolei przelewa się na resztę społeczeństwa, przyszłe pokolenia itd.
Aby zilustrować to zjawisko, Farrel cytuje tzw. raport Moynihana, przygotowany przez socjologa i senatora Daniela Moynihana, badający przyczyny przestępczości w miastach, i pokazujący że przestępczość w amerykańskich miastach, popełniana głównie przez czarnoskórych Amerykanów, nie tyle jest wynikiem rasy, ale rezultatem dorastania bez ojca. Moynihan pokazał, że do gangów i grup przestępczych dołączają niemal wyłącznie chłopcy dorastający bez ojca. A że w tamtych czasach rozpad rodzin był niemal wyłącznie problemem czarnoskórych – 25% czarnoskórych dzieci wychowywało się bez ojca, podczas gdy zaledwie 3,5% białych dzieci wychowywało się bez ojca - stąd gangi operujące w miastach były niemal wyłącznie czarnoskóre. Tak przy okazji, obecnie około 36% białych dzieci w Ameryce wychowuje się bez ojca, a jeśli chodzi o czarnoskóre dzieci – odsetek ten wynosi 72%. Od siebie dodam, że w Polsce około 25% dzieci wychowuje się bez ojca.
Wpływ ojca na rozwój dzieci Farrel tłumaczy na przykładzie zabaw siłowych czy przepychanek, typowych dla zabawy ojca z dziećmi. Więc, na przykład, tata wymyśla taką zabawę, że, dla przykładu, trójka dzieci próbuje unieruchomić tatę, a tata próbuje jednocześnie unieruchomić trójkę dzieci i chodzi o to komu się uda unieruchomić kogo wcześniej. Jak mówi Farrel, i jestem pewna, że każdy się z tym zgodzi, w takiej sytuacji mama często martwi się, że komuś stanie się krzywda i być może nawet usiłuje przerwać taką zabawę, bo zaraz komuś się stanie krzywda.
Zresztą, jakiś czas temu na X udostępniłam film, w którym, o ile pamiętam, tata podnosił i podrzucał kilkuletnią córkę, jednocześnie tłumacząc jakie mięśnie takie podrzucanie i podnoszenie dziecka rozwija. Oczywiście córka była tym zachwycona, śmiała się głośno i krzyczała z radości – no mówię wam, naprawdę śliczna scenka. Skomentowałam ten klip, że to kolejny powód, żeby zakładać rodzinę, że można mieć darmową siłownię w domu. No i oczywiście, zaraz się pojawiły komentarze oburzonych dziumdź, że to niebezpieczne, że zaraz będzie uraz, i w ogóle co to będzie, bo, wiecie, dzieci są z porcelany i jak się nimi potrząśnie to się rozpadają, dostają traumy i od razu są kalekami do końca życia. Co dla mnie – z pokolenia, które spędziło dzieciństwo bawiąc się na nie ogrodzonych budowach – jest przezabawne. Kiedy ja byłam dzieckiem, było zupełnie normalne, że dzieci miały siniaki, zadrapania, rozwaloną brew, czasem złamany palec czy rękę i nikt nie uważał tego za przemoc wobec dzieci. To było normalne. Bo to jest normalne. Tylko ostatnimi czasy zaczęliśmy traktować dzieci jak jajka i w ten sposób wychowujemy kaleki życiowe, które dostają traumy od tego, że im ktoś dzień dobry nie odpowiedział.
Ale, wracając do wykładu. Farrel tłumaczy, że, wbrew opiniom dziumdź w internecie, taka zabawa w przepychanki jest dla dzieci doskonała, bo jeśli jedno dziecko zadrapie czy uderzy drugie, to tata zwykle przerywa zabawę i tłumaczy dzieciom, że tak nie można. A dzieci, chcąc bawić się dalej, uczą się w ten sposób samokontroli i empatii dla rodzeństwa. Oraz uczą się odraczać gratyfikację i przestrzegać zasad – bo widzą, że jeśli chcą się dalej z tatą bawić, to muszą brać pod uwagę rodzeństwo i stosować się do reguł zabawy. To, na co Farrel również zwraca uwagę, to że jeśli dzieci łamią zasady ustalone przez rodzica, zwykle mama nie przerywa zabawy, ale może daje upomnienie czy tłumaczy zasady jeszcze raz. Ale tata, zwykle przerywa zabawę i nie negocjuje z dziećmi, co uczy dzieci, że aby dostać w życiu to, co chcą dostać, muszą zrobić to, co jest od nich wymagane, zamiast – jak ma to zwykle miejsce z mamą – wykłócać się, płakać i w końcu postawić na swoim.
Tak więc, jeśli chodzi o efekty braku ojca na rozwój dziecka, Farrel mówi, że dotyczy zarówno dziewcząt, jak i chłopców, ale w przypadku chłopców te negatywne efekty są po prostu bardziej intensywne i występują częściej. „Chłopcy, dorastający bez taty, z reguły znacznie częściej nie potrafią odroczyć gratyfikacji. Jest znacznie mniej prawdopodobne, że będą empatyczni. Jest znacznie mniej prawdopodobne, że rozwiną umiejętności społeczne. Jest znacznie mniej prawdopodobne, że będą zmotywowani. Są bardziej narażeni na depresję, samobójstwo i problemy z tożsamością. (…) Są bardziej narażeni na ADHD, otyłość i wiele, wiele innych [zaburzeń]. Znacznie częściej są też uzależnieni od alkoholu, narkotyków, gier wideo i pornografii. Od 1960 roku znacznie częściej trafiają do więzienia”. W ogóle więzienia Farrel nazywa „ośrodkami dla chłopców pozbawionych ojca”, ponieważ szalona większość przestępców to młodzi mężczyźni wychowani bez ojca.
Po braku ojca w procesie wychowania, jako drugi powód kryzysu chłopców Farrel podaje wiarę społeczeństwa, w to, że kobiety to ofiary, a mężczyźni to ciemiężcy, posiadający całą władzę, co prowadzi do przekonania, że dziewczętom trzeba pomagać – żeby nie były ofiarami, ale chłopców można sobie odpuścić, bo oni i tak wyrosną na mężczyzn i będą mieli władzę, to sobie poradzą. To jest, jak zapewne wszyscy wiemy, podstawowa zasada feminizmu i – dodam od siebie – główny powód, dla którego ja feminizm całkowicie odrzucam, jako pseudo religijną ideologię.
Tak więc, wychodząc z założenia, że chłopcy sobie poradzą, bo wyrosną na mężczyzn, a mężczyźni rządzą światem, chłopcom odbierane są te rzeczy, które są najważniejsze dla ich rozwoju: przestrzeń do zabaw na świeżym powietrzu, czy to place zabaw czy nawet długie przerwy w szkołach. Zamykanie zajęć technicznych w szkołach, zamykanie szkół czy techników zawodowych, oczernianie zawodów technicznych czy rzemieślniczych i promowanie wykształcenia uniwersyteckiego, w którym, jak wiemy, dziewczęta i kobiety radzą sobie lepiej, co wynika przede wszystkim tego, że, jak mówi Farrel, dziewczęta są bardziej skłonne do robienia tego, czego się od nich wymaga, podczas gdy chłopcy typowo potrzebują wiedzieć po co czegoś się od nich wymaga. Stąd chłopcy uczą się lepiej, np. fizyki, widząc do czego tej fizyki potrzebują – np. do budowania rakiet czy, nie wiem, spawania.
Jak wspomnialam wcześniej, chłopcom, zwłaszcza tym, którzy wychowują się bez ojców, nie pomaga też to, że większość kadry nauczycielskiej to kobiety. Raz wynika to z tego, że chłopcy potrzebują wzoru do naśladowania, a dwa, co pokazuje Farrel na podstawie przeprowadzonych w szkołach badań, nauczycielki – bardziej lub mniej świadomie – oceniają prace chłopców gorzej niż prace dziewczynek, nawet jeśli te prace są na tym samym poziomie. Podobnie zresztą, jak mówi Farrel, ma się sytuacja w miejscach pracy, gdzie typowy dla korporacji sposób rozwiązywania problemów, czyli skargi na piśmie do przełożonych, a nie rozwiązanie problemu bezpośrednio pomiędzy pracownikami, jest bardziej, nazwijmy to, typowe, dla pracowników płci żeńskiej.
Oczywiście, chłopcom nie pomagają też wszechobecne hasła, takie jak „przyszłość jest kobietą”, „toksyczna męskość” czy „rozwalić patriarchat”, które sprawiają – jak pokazuje Farrel, cytując rozmowy, które przeprowadził z chłopcami – że chłopcy wstydzą się bycia płci męskiej, nie chcą być płci męskiej i odżegnują się od męskości.
Tak przy okazji, mówi o tym też psycholog Jo Burgo, rozmawiając ze mną dla podkastu Zuzanny Jakowickiej.
Farrel porównuje też rozrodcze prawa kobiet do praw mężczyzn, pokazując, że we współczesnej kulturze wszystko, co związane z ciążą i dziećmi, wrzucane jest do worka praw kobiet, a mężczyźni – pomimo tego, że są rodzicami tak samo jak kobiety – mają się po prostu przystosować. Nie mają nic do gadania w kwestii urodzenia dziecka, czy przerwania ciąży, nie mają nic do gadania w kwestii opieki nad dzieckiem, wychowania a nawet uczestniczenia w wychowaniu własnego dziecka, co jak mówi Farrel i ja się z nim całkowicie zgadzam, po prostu i najzwyczajniej w świecie, nie jest sprawiedliwe.
Trzecim powodem kryzysu chłopców jest coś, co Farrel nazywa brakiem celu. Historycznie mężczyźni mieli dwa, że tak powiem, cele: walczyć (na wojnie, o bezpieczeństwo rodziny itd.) albo utrzymywać rodzinę. Jak tłumaczy Farrel wspólnym mianownikiem tych dwóch celów jest gotowość na śmierć. To, że na wojnie można umrzeć nie dziwi chyba nikogo. To, że utrzymywanie rodziny naraża życie mężczyzn jest mniej oczywiste, niemniej, prawdziwe. Jeśli spojrzymy na statystyki, 93% śmierci w pracy czy z powodu pracy, to zgony mężczyzn. Nikt nie dziwi się temu, że większość naprawdę ryzykownych zawodów, jak żołnierz, policjant, górnik czy rybak to mężczyźni. Ale nawet w bezpieczniejszych zawodach, mężczyźni pracują ciężej, dłużej – i tego właśnie się od nich oczekuje, bo, wiecie, kobiety potrzebują urlopów menstruacyjnych i przerw na herbatkę.
To, na co Farrel zwraca uwagę, to że nie tylko kobiety czy ogólnie, społeczeństwo dowolnej płci, oczekują poświęcenia od mężczyzn, ale sami mężczyźni tego oczekują. Stąd, w małżeństwach, kiedy rodzą się dzieci, to matka ma podjąć decyzję, czy chce zostać w domu z dziećmi, czy wrócić do pracy. Ojciec ma – i nikt, nawet on sam tego nie kwestionuje – dopasować się do decyzji żony i tyle. A przecież wcale nie musi. Nigdzie nie jest napisane, że mężczyzna musi robić karierę i zabiegać o bogactwo, zamiast, np. zostać w domu i zajmować się dziećmi, co, jak mówi Farrel, może być źródłem prawdziwego spełnienia i szczęścia dla ojców.
I tu Farrel wraca do tego mitu o władzy, którą rzekomo mają mężczyźni nad światem, komentując ten mit następująco: „Mężczyźni nauczyli się definicji władzy. (…) ta definicja władzy to poczucie obowiązku, aby zarabiać pieniądze, które moja rodzina wyda, kiedy umrę (przed)wcześnie. Myślę, że wszyscy zgodzimy się, że nie jest to dobra definicja władzy, ale w pewnym sensie jest to coś, co nazwałbym paradoksem władzy mężczyzn. I to właśnie umyka nam, kiedy mówimy, że mężczyźni mają władzę.”
Może i większość pozycji władzy zajęta jest przez mężczyzn, ale cena, jaką ci mężczyźni płacą, aby zdobyć i utrzymać tę „władzę” jest niezmiernie wysoka: to rezygnacja z własnych marzeń, z czasu spędzonego z rodziną, z dziećmi, czy nawet na zajmowaniu się jakimś hobby. I jest to cena, którą społeczeństwo oczekuje, że mężczyźni nie tylko będą płacić, ale też będą chcieli płacić. „Założeniem ostatnich 50 lat było to, że mężczyźni mają władzę, a kobiety nie, (…) Ale, historycznie rzecz biorąc, żadna z płci nie miała władzy. Obie płcie miały swoje role. Kobietom mówiono, że, bez względu na to, jak bardzo były utalentowane, bez względu na to, kim chciały być, „Twoim zadaniem, młoda damo, jest wychowywanie dzieci”. Mężczyznom mówiono, bez względu na to, jak bardzo chcieli być artystami, muzykami czy aktorami, że „Twoim zadaniem jest zarabianie pieniędzy”.
O, a przy okazji, Farrel też przekonująco obala mit różnicy zarobków pomiędzy mężczyznami i kobietami. Otóż, okazuje się, że jeśli kontrolujemy na poziom doświadczenia/kwalifikacje i, intensywność/długość pracy to oczywiste staje się, że mężczyźni i kobiety albo zarabiają tyle samo, albo – proszę, jaka niespodzianka – kobiety zarabiają nieco więcej.
Czwarta przyczyna kryzysu chłopców, to hipoteza, jaką wysuwa Farrel odnoście wartości życia mężczyzn z punktu widzenia ewolucyjnej psychologii naszego gatunku. Chyba wszyscy lub też prawie wszyscy mamy wrodzoną potrzebę ochrony dzieci i kobiet, zwłaszcza kobiet ciężarnych lub matek. Co jest zupełnie naturalne, bo dzieci, kobiety ciężarne i matki to przyszłość naszego gatunku. Jeśli chodzi o mężczyzn, oczywiście, pełnią oni funkcję w reprodukcji, ale przede wszystkim, ewolucyjnie, rolą mężczyzn była ochrona kobiet i dzieci, co często wiązało się z koniecznością poświęcenia życia mężczyzn dla dobra przetrwania gatunku. Stąd, jak twierdzi Farrel, częścią psychologii ludzi jako gatunku jest przywiązywanie mniejszej wartości do życia mężczyzn – bo skoro rolą mężczyzn jest obrona kobiet i dzieci, to wiadomo, że ci mężczyźni będą częściej umierać w walce, i dlatego, jako gatunek, nazwijmy to, naturalnie mniej cenimy życie mężczyzn, i widzimy śmierć w obronie czegoś jako, można powiedzieć, obowiązek mężczyzn, tak jak widzimy rodzenie dzieci jako obowiązek kobiet. Oczywiście, jest to duże uproszczenie – Farrel poświęca cały godzinny wykład na to zagadnienie, ale ponieważ tu streszczam cały kurs, to muszę skracać. Tak więc, chłopcy dorastają nie tylko bez ojca, nie tylko bez wsparcia – bo, wg doktryny feminizmu, jak wyrosną na mężczyzn, to będą rządzić światem, więc nie potrzebują żadnej pomocy; chłopcy nie tylko dorastają bez celu, ale również przekonani, że ich życie nie jest tak wartościowe, jak życie dziewcząt.
Piątą i ostatnią przyczyną kryzysu chłopców jest głęboko uwarunkowana kulturowo niechęć do marudzenia mężczyzn. Mężczyzna – czy chłopiec – jak jest mu ciężko, to ma się wziąć w garść i jechać dalej, i absolutnie nie może marudzić, płakać, wylewać żale, a nawet, nierzadko, porozmawiać o swoich problemach z innymi mężczyznami, bo to jest niemęskie. Podobno – ja nie wiem, bo nie jestem mężczyzną – ale Farrel twierdzi, że jeśli mężczyzna zaczyna rozmowę o swoich problemach z innym mężczyzną, to jest raczej zbywany, czasem klepany po plecach, bo życie jest ciężkie, ale nie ma takiej przestrzeni żeby się wygadać, jaką przestrzeń maja kobiety, która to przestrzeń do marudzenia dla kobiet, powiem od siebie, uważam, może być nawet zbyt duża.
Farrel poświęca dużo czasu na tematy, o których mężczyźni powinni rozmawiać, zwłaszcza starsi mężczyźni z młodszymi mężczyznami, czy chłopcami. Mówi o tym z jaką ilością odrzucenia spotykają się mężczyźni na co dzień, ile razy słyszą „nie” i jak są oceniani za to, w jaki sposób sobie z tym odrzuceniem i odpowiedzią „nie” radzą. A jak, wg społeczeństwa, nie radzą sobie w odpowiedni sposób, to jest toksyczna męskość. Tak więc, jak tłumaczy Farrel, chłopcy i mężczyźni, nie radzą sobie ze swoimi problemami w zdrowy sposób i po latach czy dziesięcioleciach ignorowania frustracji, żalu czy rozczarowania oraz tych wszystkich rzeczy, które chłopcy i mężczyźni słyszą o których mówiłam… znaczy Farrel mówił w punktach 1, 2, 3 i 4, i po latach czy dziesięcioleciach ignorowania tego wszystkiego, nakładania na te problemy maski siły czy obojętności, w którymś momencie następuje wybuch – zwykle gniewu, który, jak mówi Farrel jest maską wrażliwości czy też odniesionych ran.
Muszę przyznać, że ta część kursu była dla mnie zupełną nowością. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że męskie doświadczenie może być tak różne od kobiecego. Nie twierdzę, że łatwo jest – czy łatwo było i jest mi – być kobietą, ale przynajmniej ja, dorastając, słyszałam przekaz, że mogę mieć marzenia, że mogę osiągnąć moje cele, że jest to moim obowiązkiem jako kobiety i że muszę walczyć o swoją karierę jako kobieta dla innych kobiet. Nikt mi, może z wyjątkiem mojej rodziny, nie mówił, że mam mieć dziecko, w sumie – wręcz przeciwnie – przekaz był i jest taki, że dziecko jest więzieniem dla kobiety. Co, w moim doświadczeniu, jest najbardziej odległe od prawdy, bo to, że zostałam matką uratowało mi życie, dało mi cel i zmusiło do znalezienia w sobie siły, której nie wiedziałam, że miałam, no ale, to już inna historia, i na pewno nie temat do rozważania w streszczaniu wykładu o kryzysie chłopców. Ale możecie o tym posłuchać w mojej rozmowie z Zuzanną Jakowicką
Więc, wracając do tematu. Farrel pokazuje z jakimi problemami czy przeszkodami zmagają się mężczyźni i zwraca uwagę, że te problemy i przeszkody nie tylko generowane są przez główno-nurtową narrację czy linie polityczne, ale również przez samych mężczyzn, a następnie proponuje rozwiązania kryzysu chłopców i mężczyzn, zaczynając – co chyba nie dziwi – od zwiększania obecności ojców w wychowaniu dzieci.
Tu Farrel zaczyna od zauważenia potrzeby, aby dać ojcom te same opcje, jakie ma matka, czyli umożliwienie ojcom podjęcia decyzji, czy chcą pracować, czy zajmować się dziećmi, czy też robić trochę tego i trochę tamtego, co, jak wszyscy wiemy, obecnie nie jest opcją dostępną dla mężczyzn. O czym, jak zauważa Farrel, mężczyźni jakoś nie mówią, a powinni.
Co jest następnym rozwiązaniem proponowanym przez Farrela: mężczyźni powinni zacząć mówić o tym, czego chcą zanim tego czegoś nie dostaną. Jeśli mężczyzna faktycznie chce skupić się na wychowaniu dzieci a nie na karierze, to jest jego obowiązkiem, żeby o tym mówić, zamiast siedzieć cicho, i po latach narzekać, że nie było takiej opcji. Farrel zachęca mężczyzn aby mówili o swoich problemach, organizowali się aby zabiegać o interesy mężczyzn, wywierali presję na polityków, żeby wykorzenić mit patriarchatu i zacząć patrzeć na mężczyzn jak na normalnych ludzi a nie ciemiężców kobiet, bo – jak Farrel powtarza przez cały kurs – problemy jednej płci są problemami obu płci i całego społeczeństwa.
Ponadto, biorąc pod uwagę ogromną wartość jaką ojcowie wnoszą w wychowanie dzieci, Farrel proponuje, aby, w razie rozwodu czy rozstania rodziców, alimenty mogły być płacone przez ojca nie tylko w formie pieniędzy, ale również w formie czasu spędzanego przez ojca z dziećmi. Co, w sumie, ma sens, bo ojciec, zamiast rujnować sobie zdrowie w pracy, tylko po to, żeby oddawać byłej żonie sporą część wypłaty, mógłby spędzać czas z dziećmi, co jak wiemy, przynosi dzieciom dużo więcej korzyści, niż, spędzanie czasu z obcymi ludźmi w jakimś przedszkolu czy żłobku. Jeśli, jak mówi Farrel, brak ojców jest główną przyczyną kryzysu chłopców, zwiększmy zaangażowanie ojców w wychowanie synów i rozwiążmy ten problem u źródeł.
Farrel apeluje też do matek, żeby uświadomiły sobie jak ważny dla dzieci jest czas spędzony z ojcem, na przykład na przepychankach czy innych zabawach siłowych. Nalega, aby matki dostrzegły, że oprócz troskliwej opieki dzieci potrzebują również wyzwań i trudności do pokonania, żeby nauczyć się te trudności pokonywać, co jest wszak głównym zadaniem dzieciństwa. Żeby dorastając, nauczyć się jak sobie radzić w życiu jako dorosły człowiek.
Farrel zwraca również uwagę na to, jak krzywdzący jest dla dzieci konflikt rodziców po rozwodzie i twierdzi, że ochrona dzieci przez tym konfliktem jest kolejnym ze skutecznych sposobów na rozwiązanie kryzysu chłopców. Tu podaje przykład matki, która w obecności dziecka, wiesza psy na ojcu. To, co w takiej sytuacji słyszy dziecko, to że jego część – ta część pochodząca od ojca – jest okropna, wredna, bezwartościowa itd. Ponieważ synowie bardziej identyfikują się z ojcami niż matkami, synowie biorą to sobie bardziej do serca, internalizują przekaz, że są, przynajmniej częściowo, okropni, wredni i bezwartościowi.
Kolejnym aspektem powszechnego obecnie rozpadu rodziny jest obecność przybranych rodziców – ojczymów i macoch. Farrel nalega, aby ci przybrani rodzice byli świadomi, że wspieranie relacji ich przybranych dzieci z biologicznymi ojcami tych dzieci jest niezwykle ważne dla dobrostanu dzieci i że relacja z biologicznymi rodzicami, w miarę możliwości, powinna być wspierana.
Jeśli, jednak, taka relacja nie jest możliwa, zwłaszcza relacja synów z ojcami, Farrel nawołuje, aby matki aktywnie szukały wzorów męskości dla swoich synów. To może być dziadek, wujek, nauczyciel, trener sportowy, drużynowy w harcerstwie czy coś takiego.
Farrel mówi również o konieczności umożliwienia chłopcom i młodym mężczyznom edukacji zawodowej a nie uniwersyteckiej, poprzez zakończenie tego idiotycznego trendu gloryfikacji stopni naukowych i oczerniania tak bardzo potrzebnych i niezastąpionych zawodów jak hydraulik, elektryk, murarz czy ślusarz.
To całe podsumowanie kursu Boys Crisis prowadzonego przez Warrena Farrela. Jest to, zaznaczam raz jeszcze, zgrubne podsumowanie, bo kurs trwa kilka godzin i dogłębnie analizuje wszystkie wspomniane przeze mnie zagadnienia, oraz kilka zagadnień o których z braku czasu nie wspomniałam.
Raz jeszcze chciałam podziękować akademii Petersona za to, że pozwoliła mi streścić ten kurs i przedstawić problemy chłopców i mężczyzn odbiorcom w Polsce. Jeśli chodzi o samą akademię Petersona, jako platformę edukacyjną, to używając tej platformy od ponad miesiąca, uważam że jest to bardzo wartościowe źródło wiedzy ogólnej na rozmaite tematy – od politologii, przez socjologię, psychologię, historię a nawet neurobiologię i dietetykę. Więc jeśli ktoś lubi się uczyć, może sobie pozwolić na czesne – które wynosi 500 dolarów rocznie – oraz zna angielski – bo wszystko na platformie jest po angielsku, to gorąco zachęcam bo warto. O, i jeszcze, jeśli się komuś ta platforma nie podoba, to do 7 dni po wpłaceniu czesnego można zrezygnować i akademia Petersona daje pełną refundację czesnego.
A następnym razem streszczę inny kurs z akademii Petersona, prowadzony przez Roba Hendersona kurs „The Psychology of Social Status”
Dziękuję bardzo za uwagę i do usłyszenia za dwa tygodnie.
Link do platformy edukacyjnej Peterson Academy:
https://petersonacademy.com/
Share this post