TL;DR:
-> modele, na których opierała się amerykańska strategia walki z COVID-19, w tym zamykanie szkół, opierały się na arbitralnych założeniach a nie na danych.
-> zamykanie szkół w czasie lockdownów nie miało poparcia w danych empirycznych i przyniosło poważne szkody, szczególnie dla dzieci z uboższych rodzin, w zakresie zdrowia psychicznego, edukacji i rozwoju psychospołecznego.
-> decyzje o zamykaniu szkół były napędzane polityką, sygnalizowaniem cnót i strachem, a nie rzeczywistymi danymi naukowymi
Transkrypt poniżej:
Dzień dobry,
Witam w kolejnym odcinku Streszczeń WOKiEm, podkastu, w którym streszczam to, czego nie mogę przetłumaczyć.
Dziś streszczę książkę „An Abundance of Caution”, czyli w luźnym tłumaczeniu “z zachowaniem szczególnej ostrożności” albo „dmuchając na zimne”. Podtytuł książki: „American Schools, the Virus, and a Story of Bad Decisions”, czyli amerykańskie szkoły, wirus i historia złych decyzji, z grubsza tłumaczy o co chodzi w książce, zwłaszcza jeśli dodamy, że ten wirus z podtytułu to, oczywiście, COVID.
Autor książki to David Zweig jest amerykańskim dziennikarzem, który jako jeden z nielicznych, niemal od samego początku COVIDowych lockdownów, kwestionował ich zasadność, zwłaszcza w odniesieniu do zamykania szkół. Książka, którą dzisiaj streszczam, została wydana w kwietniu tego roku i jest podsumowaniem śledztwa dziennikarskiego w sprawie środków zapobiegawczych wprowadzanych w celu walki z wirusem COVID, oraz skutków podjęcia tych środków.
Z tego, co się dowiedziałam, szkoły w Polsce były zamknięte z powodu COVIDa niemal tak długo, jak w USA, więc pomyślałam sobie, że będzie dla was interesujące dowiedzieć się, jakie motywacje stały za zamykaniem szkół w USA, bo z tego, co rozumiem, w Polsce żaden dziennikarz nie przeprowadził tak dogłębnego śledztwa, jak zrobił to Zweig.
Tak więc, jeśli temat wydaje się wam interesujący, zapraszam na streszczenie książki An Abundance of Caution, autorstwa Davida Zweiga.
„Abundance of Caution” oparta na osobistych doświadczeniach autora jako rodzica, który z bliska obserwował, co COVIDowe lockdowny robiły ze zdrowiem psychicznym jego dzieci, oraz dogłębnej analizie modeli epidemiologicznych stosowanych w czasach pandemii, publikacji naukowych na których te modele były oparte, publicznych oświadczeniach rozmaitych decydentów, danych statystycznych dotyczących wirusa COVID, na korespondencji autora z rozmaitymi decydentami oraz rozmowami z naukowcami, w tym autorami badań, na które powoływali się ci decydenci.
Można w sumie powiedzieć, że akcja książki rozpoczyna się w marcu 2020, kiedy to lockdowny w USA dopiero się zaczynały, ale zarówno rodzina Zweiga, jak i jego sąsiedzi, już zaczęli zmagać się z frustracją, izolacją, nudą, uzależnieniem dzieci od ekranów i brakiem normalnych interakcji społecznych. Szczególnym punktem zwrotnym były obserwacje autora dotyczące jego własnych dzieci i dzieci jego sąsiadów, które, pomimo ogólnej atmosfery strachu przed COVIDem i poczucia zagrożenia, spontanicznie bawiły się z ewidentnie pozytywnym efektem dla ogólnego funkcjonowania, co uświadomiło autorowi, jak bardzo dzieci potrzebują kontaktu z rówieśnikami. Próbując zrozumieć jak dużym zagrożeniem dla dzieci jest COVID Zweig zagłębił się w literaturę dotyczącą wirusa COVID, jego epidemiologii, szerzej rozumianego zdrowia publicznego, ryzyka COVIDa dla dzieci oraz ryzyka, jakie dzieci stanowią dla dorosłych jako źródło zakażenia wirusem COVID.
Trochę urocze jest, że w pierwszym rozdziale Zweig rozpisuje się nad swoimi kwalifikacjami jako redaktor naukowy w wydawnictwach, tzw fakt checker oraz dziennikarz naukowy, który zawodowo czyta publikacje naukowe co, zakładam, zgodnie z hasłami lewaków, że bez kwalifikacji nie można nic wiedzieć na jakikolwiek temat, ma usprawiedliwić Zweiga jako autora analizy zasadności i efektywności przeci-COVIDowych praktyk. Ja, szczęśliwie, jestem zdrowa psychicznie i pełnosprawna umysłowo, i nie uważam, że trzeba mieć doktorat, żeby móc czytać ze zrozumieniem i wyciągać logiczne wnioski, więc nie będę wam wymieniać kwalifikacji Zweiga, tylko przejdę do wyników jego śledztwa.
Zweig zaczyna od analizy modeli, na których opierała się amerykańska strategia walki z COVIDem. Te modele w dużej mierze pochodziły od kolesia, który się nazywa Robert Glass, zajmuje się modelowaniem złożonych systemów i który stworzył model rozprzestrzeniania COVIDa na podstawie pracy domowej swojej 14-letniej córki, Laury. W tej pracy domowej Laura stwierdziła, że dzieci i nastolatki są głównymi nośnikami wirusów w epidemiach, a zamknięcie szkół może znacząco ograniczyć transmisję wirusów i na tym właśnie oparł się jej genialny tata, tworząc model, oparty na założeniu, że szkoły są głównym źródłem transmisji wirusa. Oczywiście, wychodząc z takiego założenia, model Glassa pokazał, że zamknięcie szkół znacząco zmniejszy rozprzestrzenianie się wirusa. W tym modelu Glass również założył, że dzieci są bardziej zakaźne niż dorośli, bo nie myją rąk, a jak kaszlą to nie zasłaniają buzi.
Amerykański Sanepid, zwany Centre for Disease Control a w skórcie CDC zachwycił się modelem Glassa, bo ten model był nowoczesny i miał dużo kolorowych wykresów i dlatego CDC z miejsca inkorporował ten model w programie walki z COVIDem. I jakoś nikomu nie przyszło do głowy, żeby zajrzeć modelowi pod maskę, co właśnie zrobił Zweig w książce An Abundance of Caution.
Okazuje się, że założenia tego modelu Glassa były wzięte z sufitu. Np., ten model zakłada, że że 37% transmisji wirusa zachodzi w szkołach i miejscach pracy, przy czym transmisja w szkołach jest dwukrotnie wyższa niż w miejscach pracy, za źródło tych rewelacji cytując artykuł Neila Fergusona „Strategies for Mitigating an Influenza Pandemic”. Zweig dokopał się to tego artykułu, w którym jest wyraźnie napisane, że te liczby są „arbitralne” i nie opierają się na żadnych danych, ponieważ takie dane nie istnieją.
To samo Zweig zrobił z założeniem, że dzieci są bardziej zakaźne. Nowoczesny i kolorowy model Glassa jako źródło tego stwierdzenia podał publikację „A Bayesian MCMC Approach to Study Transmission of Influenza”, która nie zawierała danych o zachowaniach dzieci (np. myciu rąk czy kaszlu), ale powoływała się na kolejne modele, do których Zweig się również dokopał i dowiedział się, że te modele również nie są oparte na danych, ale na założeniach wziętych z sufitu.
Tu Zwieg zauważa, że opieranie modelu na pracy domowej 14 latki tudzież na założeniach innego modelu nie było konieczne, bo już w lutym 2020 roku dostępne były dane chińskiego sanepidu, który prześledził ponad 70 tys zakażeń COVIDem. Dane te pokazywały, że zakażonych w wieku poniżej 10 lat było poniżej 1% a w wieku 10-18 lat, też poniżej 1% a śmierci w tych dwóch grupach wiekowych nie było wcale. W tym samym czasie, lutym 2020, WHO opublikowało raport, który stwierdzał, że dzieci stanowiły tylko 2,4% zgłoszonych przypadków COVID, z czego tylko 0,2% miało ciężki przebieg, a przypadki transmisji od dzieci do dorosłych były rzadkie.
Żeby nie wieszać psów na CDC, autor uczciwie przyznaje, że te dane z lutego 2020 zostały zignorowane nie tylko przez amerykański CDC, ale w sumie przez cały świat, z wyjątkiem Szwecji, która jako jedyny kraj, z tego, co rozumiem, na świecie, w ogóle nie zamknął szkół w celu walki z COVIDem. W ogóle autor chwali Szwecję za jedyne na świecie zdroworozsądkowe podejście do pandemii, które sprawiło, że długoterminowo zarówno ekonomicznie, jak i jeśli chodzi o nadmiarowe śmierci, to państwo wyszło z pandemii dużo lepiej, niż cała reszta świata.
Zakładam, że na tym etapie wszyscy wiecie, czym są nadmiarowe śmierci, ale jak ktoś nie wie, to wyjaśnię szybko, ze nadmiarowe śmierci to liczba zgonów z wszystkich przyczyn w danym okresie, która przekracza oczekiwaną liczbę zgonów, obliczoną na podstawie średniej z poprzednich lat w podobnych warunkach (np. z uwzględnieniem trendów demograficznych). Po pandemii, zwłaszcza w krajach, które zamykały szkoły, szpitale czy wręcz całe ekonomie, nadmiarowe śmierci są bardzo wysokie, co jest wynikiem katastrofalnego wpływu takich czynników jak społeczna izolacja, opóźnienie rutynowych zabiegów medycznych czy utrata dochodów na śmiertelność całej populacji.
Ale, wracając do książki. Po prześledzeniu „danych” na których oparte były modele pandemii, autor zabrał się za merytoryczną analizę sposobów walki z COVIDem, na przykład popularyzowanego chyba wszędzie twierdzenia, że noszenie masek może zredukować śmiertelność z COVID. Analiza Zweiga pokazała, że to twierdzenie pochodzi z innego modelu, który z kolei opierał się na badaniu na manekinach, gdzie maski były szczelnie przymocowane to głowy manekina. To badanie – na manekinach – twierdziło, że szczelnie przymocowane do manekinów maski są w najgorszym przypadku 20% efektywne, ale to twierdzenie nie było udowodnione w tym badaniu, tylko opierało się na… nie zgadniecie! Innym modelu, o nazwie “Mathematical Modeling of the Effectiveness of Facemasks in Reducing the Spread of Novel Influenza A.” Żeby było śmieszniej, to badanie manekinów w innym miejscu cytowało inne badanie, wykazujące, że maski chirurgiczne mogą mieć skuteczność blokowania wirionów wynoszącą zaledwie 15,5%. To samo cytowane badanie wykazało również, że w zależności od wielkości cząstek, dziewięć na dziesięć masek N95, które powinny blokować 95% cząsteczek, nie blokowało 95% cząsteczek.
No, ale wielce mądrzy decydenci stwierdzili, że jak model ma kolorowe wykresy i od kija źródeł, to na pewno jest wielce mądry i wszyscy muszą nosić maski, a dzieci to już na pewno.
Tu Zweig wprowadza pojęcie zjawiska GIGO, czyli garbage in, garbage out, czyli śmieciowe dane wejściowe, śmieciowe dane wyjściowe. Autor tłumaczy, że model to tylko seria operacji matematycznych, których wynik zależy od wejściowych danych. Jeśli model „nakarmi” się wziętymi z sufitu danymi, to po przepuszczeniu przez model te dane nie staną się magicznie prawdą, ale niezmiennie pozostaną danymi wziętymi z sufitu.
Co zresztą Zweig pokazuje, opisując problem, jaki CDC miało, kiedy okazało się, że dane wyplute przez wielce mądre modele nie pokrywały się z rzeczywistością. Oczywiście, z punktu widzenia CDC, tym gorzej dla rzeczywistości, bo CDC jest wielce mądre i ma kolorowe modele i stąd na pewno ma rację.
I tak, na przykład w kwietniu 2020 Dania, Niemcy czy Norwegia, ponownie otwarły szkoły. Obserwacje z tych krajów, nie wykazały zauważalnego wzrostu liczby przypadków COVIDa w populacji, co stanowiło empiryczne potwierdzenie, że zamykanie szkół nie przynosi istotnych korzyści w ograniczaniu pandemii. Pomimo tych danych CDC nadal utrzymywało, że zamykanie szkół „ratuje życie” a amerykańskie związki zawodowe nauczycieli aktywnie przeciwstawiały się otwarciu szkół, twierdząc, że nauczyciele będą masowo umierać, jeśli zaczną chodzić do pracy. Główno-nurtowe media, zamiast kwestionować oficjalne wytyczne, promowały tę samą narrację i unikały jak ognia wspominania o danych płynących z Europy. Często bezkrytycznie powtarzały twierdzenia urzędników, takich jak Anthony Fauci czy gubernator Andrew Cuomo, którzy przedstawiali zamykanie szkół jako konieczność moralną.
Do jesieni 2020 roku, z inicjatywy gubernatorów stanów, otwarto szkoły w niektórych amerykańskich stanach. Wykorzystała to amerykańska ekonomistka Emily Oster i przeprowadziła analizę danych z otwartych szkół. Ta analiza potwierdziła europejskie obserwacje, pokazując, że szkoły nie przyczyniają się do rozprzestrzeniania COVIDa. CDC zignorowało również i te dane i na początku 2021 uparcie twierdziło, że szkoły muszą pozostać zamknięte. A żeby „uzasadnić” te wytyczne CDC, zamiast na międzynarodowe, recenzowane badania, powoływało się na „badania” publikowane – bez procesu recenzowania – w wewnętrznym biuletynie CDC. Zweig analizuje jedno z takich „badań”, które twierdziło, że w szkołach z obowiązkiem noszenia masek jest 3.5 raza mniej zakażeń COVID niż w szkołach bez obowiązku noszenia masek. Autor zagłębił się w „dane” tego badania i odkrył, że badanie „badało” szkoły, które nie istniały oraz, że liczba zakażeń COVIDa w szkołach z obowiązkiem noszenia masek była liczona przez 3 tygodnie, a w szkołach bez obowiązku noszenia masek – przez 5 tygodni. Autor skontaktował się z CDC odnośnie błędów w tym „badaniu”, ale CDC go całkowicie olało.
Co do badań, to autor zwraca uwagę, że rządowy ośrodek badawczy zwany Narodowy Instytut Zdrowia (NIH), z budżetem 45,3 miliarda dolarów, przeznaczył tylko sześć grantów na badania nad skutecznością dystansowania społecznego i zero grantów na badania nad skutecznością maseczek u dzieci. Bo, wiecie, kto potrzebuje badań, jak mamy z sufitu wzięte modele.
Nieustanne promowanie wyssanej z palca narracji o tym, że dzieci roznoszą COVID i że na COVID umierają, doprowadziło do zupełnego ogłupienia Amerykanów, którzy, wg sondaży, ponad 40-krotnie przeceniali ryzyko zgonów dzieci z powodu COVID. Dane ewidentnie pokazywały, że dzieci poniżej 15 roku życia stanowiły zaledwie 0,04% zgonów z powodu wirusa, a ryzyko dla zdrowych dzieci było porównywalne lub niższe niż w przypadku grypy, ale dane te nie docierały do zwykłych obywateli, co spowodowało, że niektórzy rodzice popadali w całkowitą paranoję, jak np. sytuację, w której rodzice przyjaciółki 11 letniej córki Zweiga zabronili tej córce skorzystania z toalety, kiedy ta bawiła się z przyjaciółką pod jej domem.
Zresztą, nie tylko rodzice i nauczyciele dostawali paranoi, ale dyrektorzy szkół i parków też. Jeszcze wiosną 2020 z obawy na możliwość pozostawania COVIDa na powierzchniach, w szkołach zaczęto przeprowadzać dezynfekcję na przemysłową skalę oraz zamknięto place zabaw, które jakoby miały stanowić wylęgarnie COVIDa. Te paranoiczne działania nie były oparte na żadnych badaniach. Nie były nawet oparte na wyssanych z palca modelach, tylko na nadgorliwości jakichś lokalnych decydentów, bez rozważenia nawet przez chwilę, jakie będą konsekwencje tak radykalnych interwencji.
A konsekwencje były bardzo poważne, zwłaszcza dla dzieci z uboższych rodzin, które nie miały dostępu do odpowiednich urządzeń do nauki zdalnej, stabilnego internetu czy bezpiecznego środowiska domowego. Te dzieci nie tylko nie miały dostępu do nauki, zajęć pozaszkolnych czy, np., posiłków w szkole, ale utkwiły w domach, w których nierzadko były ofiarami przemocy.
Zamknięcie szkół i placów zabaw nie dotknęło tylko dzieci z uboższych rodzin. Autor pokazuje negatywny wpływ tych interwencji na zdrowie psychiczne dzieci, ich rozwój psychospołeczny oraz na edukację. Na temat tych negatywnych skutków nie będę się rozgadywać, bo, raz, na samą myśl mi się nóż w kieszeni otwiera, a dwa, każdy rodzic widział na własne oczy jakie były te skutki, a jak ktoś rodzicem nie jest, to się dopytajcie znajomego rodzica.
Żeby zilustrować całkowity bezsens zamykania szkół z powodu COVIDa, Zweig podaje oficjalne dane CDC, z których wynika, że w USA więcej dzieci umarło z powodu grypy w kilku ostatnich sezonach przed 2020 rokiem, niż z powodu COVIDa w każdym z trzech lat pandemii. A przecież nikt nie zamykał szkół, jak dzieci umierały na grypę.
To tytułowe „Abundance of Caution”, czyli „zachowanie szczególnej ostrożności” czy też „dmuchając na zimne” było więc całkowicie nieracjonalnym podejściem. O czym zresztą mówili naukowcy z Harvardu, Stanfordu i Oksfordu, w tzw deklaracji z Barrington, która wzywała do ochrony najbardziej narażonych na COVID grup przy jednoczesnym pozwoleniu reszcie społeczeństwa na normalne życie. Ale deklaracja ta została odrzucona przez media i rząd jako „fringe” czyli „niszowa” albo „skrajna”. A powodem, dla którego zdrowy rozsądek ustąpił paranoi, było to, że COVID zamiast pozostać kwestią zdrowia publicznego, stał się kwestią polityczną oraz sposobem sygnalizowania cnót przez przeciwników Trumpa i stąd decyzje odnośnie szkół i placów zabaw były bardziej związane z przynależnością partyjną niż z danymi naukowymi.
W kilku miejscach książki autor sugeruje, że za naciskiem na zamykanie szkół i przenoszenie edukacji na platformy online mogło stać jakieś tam lobby technologiczne, ale nie posuwa się tak daleko, aby stwierdzić to kategorycznie. Niemniej przedstawia zmianę narracji niektórych rad szkolnych, które zaczęły promować zdalną edukację jako środek przeciw-COVIDowy a następnie przeszły do promocji zdalnej edukacji jako doskonałą długoterminową alternatywę dla fizycznych szkół, mającą rzekomo zastąpić szkoły permanentnie.
Autor odnosi się do amerykańskiej pisarki Susan Sontag, która w swoich esejach argumentowała, że choroby, zwłaszcza te epidemiczne, są często wykorzystywane do oceniania moralnych wartości społeczeństwa. Dokładnie to samo miało miejsce w czasie pandemii COVIDa. Państwa, rządy, partie polityczne i jednostki oceniane były za akcje podejmowane żeby „walczyć” z COVIDem. Nie miało znaczenia, czy te akcje były skuteczne, czy nie. Skala skutków ubocznych tych akcji również nie miała znaczenia. Nie było nawet konieczne, aby liczba przypadków COVID była niższa, aby być postrzeganym jako moralnie lepszym. Ważne było, aby robić to, co tzw. „konsensus” naukowy uznał za moralnie słuszne, czyli: zamykanie szkół, wprowadzanie lockdownów, noszenie masek, społeczna izolacja i ogólnie, ten cały zamordyzm, który zapewne wszyscy dobrze pamiętacie. Szwecja, przez wiele miesięcy jedyne zdrowe psychicznie państwo na świecie, postrzegana była jak antychryst, masowy morderca i kult śmierci w jednym. A miasta takie jak Nowy Jork, pomimo kolosalnych szkód wyrządzonych mieszkańcom, zwłaszcza tym najbiedniejszym, uważane było za wielce moralne i godne naśladowania przykłady.
W ostatnim rozdziale książki Zweig wymienia ludzi, którzy pomimo presji politycznej i społecznej, potrafili przeciwstawić się głównej narracji walki z COVIDem i podejmowali działania aby przywrócić Amerykanom i amerykańskim instytucjom zdrowy rozsądek. Nie będę tu wymieniać tych wszystkich, jak ich Zweig nazywa, bohaterów pandemii, bo polskim odbiorcom te imiona i nazwiska nic nie dadzą, ale, już od siebie, przypomnę o pojedynczych naukowcach, lekarzach, politykach, jak Paweł Grzesiowski, Piotr Lewandowski czy Grzegorz Braun, o grupach przedsiębiorców, jak Strajk Przedsiębiorców, oraz o grupach rodziców, którzy mieli odwagę, aby otwarcie przeciwstawiać się wydumanym interwencjom, których kolosalne efekty uboczne wciąż jeszcze są odczuwane, zwłaszcza przez uczniów, którzy nie tylko stracili rok nauki, ale – a może przede wszystkim – ponieśli poważne szkody dla zdrowia psychicznego i ogólnego rozwoju psychospołecznego.
Na koniec książki autor nawołuje, aby porażki pandemii COVID były dla nas wszystkich lekcją na przyszłość. Namawia, aby obywatele domagali się otwartej debaty i transparentności procesu decyzyjnego instytucji rządowych. Stwierdza, że jakiekolwiek wprowadzone w przyszłości interwencje dotyczące zdrowia publicznego, oparte były na solidnych dowodach naukowych a nie na moralnym konsensusie. Tłumaczy, że wszystko związane jest z jakimś tam kosztem i że do niedawna, jako społeczeństwo, godziliśmy się na ten koszt. Wszystko jest obarczone ryzykiem – jazda samochodem, wakacje, jazda na rowerze a nawet branie prysznica. Nie może być tak, że ktoś tam decyduje, że unikanie zarażenia jakimś tam wirusem, jest największą wartością, bo tak, a jak ktoś się nie zgadza to jest mordercą staruszków. Masowe interwencje zdrowia publicznego po prostu muszą opierać się na twardych danych, a nie na widzimisię garstki decydentów.
I to tyle tytułem streszczenia książki „An Abundance of Caution” autorstwa Davida Zweiga. Starałam się nie rozgadywać za bardzo, bo raz, że bardzo mi zależy, aby odcinki tego podkastu nie trwały dużo dłużej niż 30-45 minut, a dwa, bo książka odnosi się niemal wyłącznie do wydarzeń w USA, które, uważam, mogą nie być tak interesujące dla słuchaczy w Polsce. Sama książka ma ponad 400 stron i jest naprawdę szczegółowa, więc jak ktoś potrzebuje więcej informacji to zachęcam do lektury.
Następnym razem będę chyba musiała w końcu zabrać się za feministyczną literaturę Victorii Smith, ale naprawdę bardzo, bardzo mi się nie chce. Jeśli śledzicie mnie na X to wiecie, że ostatnimi czasy, po oskarżeniach o „skrajnie prawicowe” lektury, zaczęłam czytać więcej lewicowych autorów, co jest po prostu strasznie mulącym doświadczeniem. No, ale czego się nie robi w imię rozszerzania horyzontów…
Więc, następnym razem prawdopodobnie streszczę książkę „Hags” Victorii Smith, która mówi o stosunku feminizmu do kobiet w średnim wieku. Chyba, że wypadnie coś bardziej pilnego.
Raz jeszcze dziękuję za uwagę i do usłyszenia następnym razem.
Share this post