WOKiEm
Streszczenia WOKiEm
Dokumenty Pfizera
0:00
Current time: 0:00 / Total time: -43:15
-43:15

Dokumenty Pfizera

Podsumowanie raportu "The Pfizer Papers" pod redakcją Naomi Wolf

Transkrypt:

Dzień dobry,

Nazywam się Magda Lewandowska a to jest 9-ty odcinek podkastu Streszczenia WOKiEm, w którym streszczam to, czego z różnych względów nie mogę przetłumaczyć.

Dziś, zgodnie z zapowiedzią nie tyle streszczę co podsumuję ponad 600 stron wydanego w formie książki raportu z analizy wewnętrznych dokumentów firmy farmaceutycznej Pfizer, dotyczących szczepionki na COVID.

Dokumenty, których analizy dokonują autorzy raportu, upublicznione zostały w wyniku pozwu sądowego, wniesionego przez grupę badaczy naukowych przeciwko firmie Pfizer. W wyniku orzeczenia sądu Pfizer upublicznił ponad 450tys stron dokumentów związanych z badaniami szczepionki COVID przed i po wprowadzeniu tej szczepionki na rynek – najpierw Amerykański, a potem na całym świecie.

Dokumentami tymi zainteresowała się dziennikarka Naomi Wolf, która została skancelowana w 2021 po tym, jak zwróciła uwagę na to, że wiele dziewcząt i kobiet, po otrzymaniu szczepionki na COVIDa, doświadcza zaburzeń cyku miesięcznego. Ze względu na objętość dokumentacji Pfizera – jakby nie było prawie pół miliona stron, Wolf podjęła współpracę ze Stevem Bannonem, gospodarzem podcastu WarRoom, najpopularniejszego podcastu politycznego w Ameryce i jednego z najbardziej popularnych na świecie. Dzięki Bannonowi Wolf udało się nawiązać kontakt z analitykami na całym świecie i w ten sposób, dzięki wysiłkom 3250 ludzi na całym świecie, powstał raport „The Pfizer Papers. Pfizer’s Crimes Agaist Humanity”, czyli „Dokumenty Pfizera. Zbrodnie Pfizera przeciwko ludzkości”, na którego podsumowanie - zapraszam.

Jak już wspominałam, Pfizer Papers to ponad 600 stronnicowy raport, przygotowany na podstawie niemal pół miliona stron dokumentów udostępnionych przez firmę Pfizer, na podstawie danych statystycznych opublikowanych przez organizacje rządowe i instytucje medyczne na całym świecie. Raport podzielony jest na 32 rozdziały, odnoszące się do wpływu szczepionek na COVID na różne aspekty zdrowia człowieka. Analiza dokumentów Pfizera jest bardzo dogłębna – przeprowadzana była przez 3250 specjalistów z różnych dziedzin: immunologii, statystyki, biostatystyki, patologii, onkologii, medycyny sportowej, położnictwa, neurologii, kardiologii, farmakologii, biologii komórkowej, chemii i wielu innych dziedzin. Dane zawarte w dokumentach Pfizera porównywane są z wynikami sekcji zwłok oraz biopsji pobranych od żywych pacjentów, doświadczających efektów ubocznych szczepionek Pfizera na COVID. Większość rozdziałów raportu zawiera graficzne podsumowania przeprowadzonych analiz w postaci wykresów i tabeli.

Zanim zacznę podsumowanie, chcę zaznaczyć, że wszystko co powiem dalej jest zawarte w raporcie Pfizer Papers, a nie wymyślone przeze mnie. Jeśli więc powiem, że coś jest lub było takie a nie inne, to mówię to na podstawie treści raportu, a nie moich wymysłów. A jeśli dodam coś od siebie, to wyraźnie to zaznaczę.

Więc, zacznijmy może od tego, czym są szczepionki. Szczepionki to leki wykorzystywane w celu profilaktyki chorób zakaźnych, których celem jest sztuczne indukowanie odporności na daną chorobę. Zwykle zajmuje około 10-15 lat aby wyprodukować szczepionkę, która jest jednocześnie skuteczna i bezpieczna. Tu, oczywiście mowa o szczepionce na jedną chorobę, bo każda szczepionka jest specyficzna dla choroby. W przypadku szczepionek bezpieczeństwo jest szczególnie ważne, gdyż szczepionki przeciwko chorobom zakaźnym podaje się zdrowym ludziom – stąd szczególnie ważne jest, aby profilaktycznym szczepieniem nie spowodować pogorszenia zdrowia, bo to mijałoby się z celem profilaktyki. Oczywiście, bezpieczeństwo ważne jest w odniesieniu do każdego leku, ale w przypadku np. bardzo poważnych, śmiertelnych bez leczenia chorób bilans korzyści i ryzyka jest nieco odmienny niż w przypadku profilaktyki choroby u całkowicie zdrowej, nie-dotkniętej tą chorobą osoby.

O ile zwykle potrzeba 10-15 lat aby upewnić się, że dana szczepionka jest skuteczna i bezpieczna, o tyle firmie Pfizer zajęło 6 miesięcy, żeby wyprodukować szczepionkę na COVID i przeprowadzić badania skuteczności oraz bezpieczeństwa tej szczepionki, co samo w sobie może wzbudzać wątpliwości co do tego, jak bardzo zgodne z prawdą są zapewnienia, że szczepionka jest bezpieczna i skuteczna. Na dodatek technologia szczepionki Pfizera na COVID opierała się nie na typowo stosowanym w szczepionkach inaktywowanym lub atenuowanym patogenie, ale na mRNA, co jest klasyfikowane jako terapia genowa. Działanie szczepionek opartych na mRNA polega na tym, że wstrzyknięte mRNA - w przypadku szczepionki Pfizera – mRNA kodującego białko kolca wirusa COVID-19, przenika do komórek zaszczepionej osoby a następnie jest dekodowane przez komórkę, do której to białko przeniknęło i w ten sposób komórka zaczyna produkować białko kolca wirusa COVID-19 zamiast białek normalnie produkowanych przez komórkę. To białko kolca jest następnie rozpoznawane przez układ odpornościowy zaszczepionej osoby, co z kolei indukuje proces produkcji przeciwciał.

Aby umożliwić przenikanie do komórek wstrzykiwanego w szczepionce mRNA Pfizer dodał do szczepionki lipidowe nanoczęstki (lipid nanoparticles, w skrócie LNP). Cała ta terapia genowa - stosowanie zarówno LNP jak i mRNA sama w sobie jest nową technologią, a jeśli chodzi o stosowanie takiej technologii w szczepionkach – jest to całkowicie eksperymentalna terapia.

I teraz tak: eksperymentalne terapie mogą być stosowane u ludzi, po uzyskaniu w pełni świadomej zgody od każdego jednego uczestnika eksperymentu, ale w przypadku szczepionki Pfizera nie miało to miejsca. Jak wszyscy wiemy, szczepionki podawane były zdrowym ludziom, a W USA nawet ciężarnym i karmiącym matkom oraz dzieciom, w tym niemowlętom, zapewniając tych wszystkich nieszczęsnych ludzi, że szczepionka jest bezpieczna, skuteczna, oraz – co, jak pokazuje raport Pfizer Papers było oczywiście niezgodne z prawdę – dokładnie przebadana.

Oryginalnie badanie kliniczne szczepionki Pfizera na COVID zaprojektowane było jako podwójnie ślepe, randomizowane badanie z grupą kontrolną, czyli jako typ badania uważany za złoty standard badań klinicznych. W badaniu wzięło udział 40 tys. dorosłych (określanych jako 16 lat i więcej). Około połowa uczestników badania otrzymało 2 szczepionki mRNA, a cała reszta uczestników otrzymała 2 zastrzyki roztworu fizjologicznego. Badanie miało trwać 6 miesięcy. W badaniu określono 2 cele: określenie skuteczności szczepionki i jej bezpieczeństwa. Skuteczność mierzona była poprzez liczbę uczestników – w grupie otrzymującej szczepionkę i w grupie placebo – u których rozwinęło się zakażenie COVIDem. Tyle, że zakażenie COVIDEM nie było określane na podstawie objawów klinicznych, jak kaszel czy gorączka, ale na podstawie wadliwego testu PCR, o którym naukowcy - a raczej, jak ja to nazywam naukofcy - wiedzieli, że jest wadliwy i zawodny, i że ma wysoki odsetek zarówno wyników fałszywie. negatywnych i fałszywie pozytywnych.

Wyniki fałszywie negatywne to wyniki pokazujące – fałszywie – brak choroby u pacjenta który tak naprawdę jest chory na chorobę, którą dany test ma wykrywać. Wyniki fałszywie pozytywne, to wyniki pokazujące – fałszywie – obecność choroby u pacjenta, który tak naprawdę nie jest chory na chorobę, którą dany test ma wykrywać. Więc naukofcy Pfizera wykrywali chorobę w sposób, o którymi wiedzieli, że jest zawodny, a jak już „wykryli" COVID w 170 uczestników badania – w większości u uczestników z grupy kontrolnej – to magicznie, po niecałych 4 miesiącach badania, które miało, oryginalnie trwać 6 miesięcy, doszli do wniosku, że szczepionka jest skuteczna.

Żeby było śmieszniej lub bardziej tragicznie, zależy jak chcemy na to patrzeć, w momencie, w którym naukofcy Pfizera doszli do „wniosku" że szczepionka Pfizera jest skuteczna – co, jak pamiętacie było tylko jednym z celów badania, bo drugim miało być ustalenie, czy szczepionka jest bezpieczna – u uczestników badania rozwinęło się 285 poważnych skutków ubocznych, takich jak choroby serca, wątroby, systemu nerwowego, nowotwory a niektórzy uczestnicy badania umarli. Ale, zamiast prowadzić badanie dalej, aby w pełni określić profil bezpieczeństwa szczepionki, naukofcy postanowili pozbyć się zaślepienia badania - czyli ujawnić, którzy uczestnicy badania dostali szczepionkę, a którzy dostali roztwór fizjologiczny, co uniemożliwiło kontynuację badania w sposób zgodny ze złotym standardem badań klinicznych. A żeby jeszcze bardziej utrudnić ustalenie jak bezpieczna jest szczepionka naukofcy zaoferowali niezaszczepionym do tej pory uczestnikom badania z grupy kontrolnej przyjęcie szczepionki na COVID. W ciągu następnych 3 miesięcy niemal 90% grupy kontrolnej zostało zaszczepionych, co w zasadzie uczyniło niemożliwym jakąkolwiek naukową ocenę bezpieczeństwa szczepionki.

Badacze analizujący dokumenty Pfizera pod kątem metodologii badań naukowych zgadzają się, że jedynym powodem opisanego powyżej postępowania Pfizera mogła być chęć ukrycia efektów ubocznych szczepionki, bo unieważnianie badania w taki sposób nie ma najmniejszego sensu z punktu widzenia spójności tak metodologicznej jak i etycznej badania.

To pozbycie się zaślepienia i zaszczepienie grupy kontrolnej utrudniło analizę danych zawartych w Pfizer Papers, gdyż grupa kontrolna istniała przez zaledwie niecałe 4 miesiące, a potem uczestnicy badania z grupy kontrolnej stopniowo „przenosili się" do grupy szczepionej, w miarę jak otrzymywali szczepienia na COVID. Z Pfizer Papers wynika, że o tych wszystkich problemach z metodologią badań Pfizera wiedziało również FDA i w ogóle im to nie przeszkodziło w przyjęciu stwierdzeń Pfizera o „skuteczności" i „bezpieczeństwie" szczepionki oraz w przyznaniu „szczepionce" Pfizera autoryzacji na dystrybucję i podawanie szczepionki dorosłym a następnie dzieciom oraz ciężarnym i karmiącym matkom. Co więcej, to badanie, które ze względu na problemy z metodologią, w żaden sposób nie może zostać uznane za ważne, zostało nazwane przez Pfizera, w porozumieniu z FDA, jako „historycznie bezprecedensowy sukces".

Analiza Pfizer Papers ujawniła, że w produkcji szczepionki Pfizer stosował 2 procesy, których efektywność również była testowana w czasie opisanego powyżej badania klinicznego, chociaż ten dodatkowy cel badania był aktywnie ukrywany przez Pfizera. To ,,badanie w badaniu" zostało odkryte przypadkowo przez farmaceutkę Ericę Delph, która dostrzegła anomalię w numerach seryjnych szczepionek podawanych uczestnikom badania. W celu uzyskania mRNA na potrzeby produkcji szczepionki na masową skalę, Pfizer rozważał 2 procesy. W procesie 1 Pfizer używał technologii PCR, stosowanej do kopiowania mRNA w dużych ilościach. PCR jest doskonale znaną technologią amplifikacji zarówno RNA jak i DNA , ale ma jedną wadę – jest to technologia stosunkowo kosztowna. Dlatego – aby obniżyć koszt produkcji – Pfizer testował amplifikację mRNA przy użyciu genetycznie zmodyfikowanych bakterii pałeczek okrężnicy, znanych jako e-coli, od łacińskiej nazwy Escherichia coli.

Dla tych, którzy nie spotkali się z tą nazwą, pozwolę sobie wyjaśnić, że pałeczka okrężnicy, czyli e- coli to bakteria kałowa, która, poza układem pokarmowym może powodować zakażenia: nerek, mózgu, płuc czy też krwi – czyli posocznicę. Niektóre szczepy e-coli mogą również wywoływać zatrucia pokarmowe, włączając w to zagrażający życiu zespół hemolityczno-mocznicowy. Ale pałeczki okrężnicy są tańsze niż PCR, więc Pfizer olał bezpieczeństwo i postanowił używać ich do produkcji mRNA.

Żeby nie było wątpliwości – o użyciu e-coli do produkcji mRNA Pfizer nie poinformował nikogo – ani FDA, ani Europejskiej Agencji Leków, która autoryzowała użycie szczepionki Pfizera w Europie, ani – co może najbardziej szokujące – 250 uczestników badania Pfizera, którym wstrzyknięto eksperymentalną szczepionkę zanieczyszczoną bakteriami kałowymi. Te zanieczyszczenia wykazane były dopiero po tym, jak Kevin McKernan z The Human Genome Project, czyli projektu poznania ludzkiego genomu, wykazał obecność DNA bakterii kałowych w szczepionkach Pfizera.

O, bo zapomniałam wspomnieć. W czasie badania klinicznego przed autoryzacją szczepionki, Pfizer odkrył, że proces 2 nie jest bezpieczny, bo powoduje efekty uboczne u badanych 2,5 razy częściej niż szczepionka wytwarzana procesem 1, ale szczepionki produkowane przy użyciu bakterii kałowych i tak trafiły na rynek, po tym jak wyczerpał się zapas szczepionki produkowanej przy użyciu procesu 1, czyli przy użyciu PCR.

Teraz chciałabym wrócić do mechanizmu działania szczepionki Pfizera, o którym wspominałam wcześniej. W zwykłych szczepionkach zdrowemu pacjentowi podaje się martwy, czyli inaktywowany, albo atenuowany, czyli osłabiony patogen, po to, aby układ odpornościowy tego pacjenta, że tak powiem, zapoznał się z patogenem bez rozwijania choroby, na którą się szczepi, a następnie, po zapoznaniu się z patogenem, wytworzył przeciwciała, które w czasie późniejszej ekspozycji na żywy, zjadliwy patogen tej choroby, umożliwią układowi odpornościowemu szybsze poradzenie sobie z tym zarazkiem, żeby pacjent nie zachorował na chorobę, na którą jest szczepiony.

W przypadku eksperymentalnych szczepień wykorzystujących terapie genowe, takich jak szczepionka Pfizera, wykorzystująca mRNA i LNP, czyli te cząsteczki nanolipidowe, zdrowemu pacjentowi wstrzykuje się materiał genetyczny patogenu (mRNA) oraz LNP. LNP umożliwiają przeniknięcie mRNA do komórek ciała. Następnie to mRNA, wewnątrz komórek ciała, wykorzystuje organella komórki w celu, że tak powiem, zmuszenia komórki do produkcji zakodowanego w tym mRNA białka kolca wirusa COVID. Po wyprodukowaniu tego białka, układ odpornościowy pacjenta rozpoznaje to białko jako obce i zaczyna je atakować.

Ten opisany powyżej mechanizm imituje zakażenie wirusowe, bo wirusy namnażają się w podobny sposób – przenikają do komórki zakażonego organizmu i wykorzystują organella tej komórki w celu replikacji. Na poziomie komórkowym różnica pomiędzy zakażeniem wirusowym a terapią genową mRNA polega na tym, że wirus używa organelli zakażonej komórki w celu replikacji własnego DNA, a terapia genowa mRNA używa organelli komórki w celu replikacji zakodowanych w mRNA białek. Na poziomie organizmu różnica jest jeszcze inna, a mianowicie taka, że zakażenie komórek wirusem COVID ma miejsce w komórkach nabłonka: oczu, nosa, gardła, dróg oddechowych i płuc. Te typy nabłonka są immunokompetentne – czyli przystosowane do walki z patogenami i zaopatrzone w wiele mechanizmów obronnych oraz zdolne do współpracy z komórkami układu odpornościowego. Ale szczepionka oparta na terapii genowej nie trafia do nabłonka, ale do tzw. tkanki śródmiąższowej, do komórek mięśniowych, śródbłonka i do naczyń krwionośnych. A te tkanki nie są immunokompetentne, nie są przystosowane do walki z patogenami, co, jak się okazuje, jest głównym powodem szkodliwości szczepionek Pfizera.

To, co dzieje się w organizmie po podaniu szczepionki Pfizera, jest wynikiem stanu zapalnego tkanek i organów, których komórki, po przeniknięciu do nich mRNA szczepionki, zaczynają produkować białko kolca wirusa COVID. To białko kolca rozpoznawane jest przez układ odpornościowy organizmu i jest atakowane przez komórki układu odpornościowego. Ale, ponieważ to białko kolca związane jest z komórką poddaną terapii genowej, atakowana jest cała komórka. Taka sytuacja, gdzie układ odpornościowy atakuje własne komórki, zwykle nazywa się autoagresją, a choroby spowodowane autoagresją nazywane są chorobami z autoagresji, ale ponieważ korporacje farmaceutyczne mają doskonałych marketingowców, w przypadku szczepionek autoagresja zaczęła być nazywana reaktogenicznością – terminem wcześniej nie znanym ani w immunologii ani w medycynie w ogóle.

Tak więc, jeśli ktoś zachoruje na, np. układowy toczeń rumieniowaty – typową chorobę z autoagresji, w której układ odpornościowy chorego atakuje tkanki własnego ciała – to jest choroba z autoagresji i nikt tego nie kwestionuje.

Jeśli jednak, w wyniku podania szczepionki opartej na terapii genowej, układ odpornościowy szczepionego atakuje tkanki własnego ciała, to już nie jest autoagresja, ale, rozumiecie, reaktogeniczność i to nie wina szczepionki, ale – tak nam bardzo przykro – pech szczepionego, bo przecież nawet aspiryna ma efekty uboczne, ale w ogóle to szczepienia ratują życie, a jak ktoś w to wątpi, to jest antyszczepionkowiec. I to, zaznaczam, nie jest moja opinia, ale doświadczenie niemal wszystkich lekarzy i naukowców biorących udział w analizie dokumentów Pfizera, którzy, niemal wszyscy bez wyjątku, padli ofiarą jakiejś formy ostracyzmu czy cenzury, kiedy bili na alarm odnoście szkodliwości eksperymentalnej terapii genowej Pfizera. Ofiarą ostracyzmu, a raczej pełnego kancelu padła również dziennikarka Naomi Wolf, po tym jak zwróciła uwagę, że wiele kobiet ma zaburzenia miesiączkowania po przyjęciu szczepionki na COVID.

Zresztą, Pfizer Papers pokazują, że uwaga Wolf była uzasadniona, gdyż faktycznie terapia genowa Pfizera czyli szczepionki Pfizera na COVID powodują wiele zaburzeń w układzie rozrodczym kobiet, a zaburzenia miesiączkowania to tylko szczyt góry lodowej. Po analizie danych dotyczących efektów ubocznych szczepionki Pfizera zgłaszanych już po autoryzowaniu użycia tej szczepionki w całej populacji, ukazało się, że po zaledwie 90 dniach stosowania szczepionki w całej populacji, zgłoszono 274 efektów ubocznych u ciężarnych i karmiących matek. Z tych 274 zgłoszonych efektów ubocznych 270 dotyczyło kobiet i 4 noworodków. 23% zaczepionych matek – tak ciężarnych jak i karmiących – albo poroniło, albo ciąża obumarła albo umarł noworodek. W tym okresie szczepionka Pfizera nie była jeszcze autoryzowana dla ciężarnych i karmiących matek, ale i tak ją podawano, bo mantra lewaków jest taka, że szczepionki są najlepsze na świecie. Z tych 270 zgłoszonych przypadków efektów ubocznych u kobiet tylko 124 dotyczyło zaszczepionych kobiet, a 146 dotyczyło kobiet, które doświadczyły ekspozycji na szczepionki – czy to poprzez kontakt z zaszczepionym partnerem, czy też poprzez kontakt ze szczepionką poprzez inhalację lub kontakt ze skórą. Oprócz śmierci płodu czy noworodka – samych w sobie najgorszych wyobrażalnych efektów ubocznych „bezpiecznej” szczepionki, innymi zgłaszanymi efektami ubocznymi były: brak laktacji, supresja laktacji, porażenie kończyny, zmiana koloru mleka. Ponadto, należy zauważyć, że efekty uboczne podlegały rejestracji wyłącznie, jeśli wystąpiły u 5 lub więcej pacjentek. Jeśli kobieta zgłaszała problem, którego nie doświadczyło przynajmniej 4 inne kobiety, ten problem nie był rejestrowany, bo po co.

Efekty uboczne u karmiących matek dotyczyły również noworodków karmionych przez zaszczepioną matkę, a ślady zarówno mRNA jak i LNP znaleziono w mleku tych matek.

Dodatkowo analitycy raportu Pfizer Papers znaleźli dokumenty pokazujące, że szczepionka Pfizera na COVID podawana była niemowlętom i dzieciom poniżej 12 roku życia pomimo tego, że była ona autoryzowana wyłącznie dla dorosłych. Z grupy zaszczepionych dzieci, w wieku od 2 miesięcy do 9 lat, wystąpiły efekty uboczne takie jak wylew (zgłoszony u 7 latka), porażenie twarzy czy niewydolność nerek. Na 34 dzieci zgłoszono 132 efektów ubocznych, co daje średnią 3,88 efektu ubocznego na dziecko. Po zapoznaniu się z tymi danymi Pfizer napisał w oficjalnym dokumencie: „Na podstawie przeglądu tych przypadków w porównaniu z populacją niepediatryczną nie zidentyfikowano żadnych nowych istotnych informacji dotyczących bezpieczeństwa [szczepionki].”

Jeśli chodzi o matki ciężarne, Pfizer mógł się domyśleć – na podstawie zgłaszanych efektów ubocznych w pierwszych 90 dniach stosowania szczepionki, że szczepionka jest szkodliwa dla płodu. Zresztą, nawet na etapie badań na zwierzętach, na długo przed wprowadzeniem szczepionki na rynek, pojawiły się sygnały, że szczepionka jest szkodliwa dla płodów szczurów, na których szczepionkę badano. Ale to nie powstrzymało Pfizera od przeprowadzenia kolejnego badania – na prawdziwych, żywych ciężarnych kobietach – żeby autoryzować tą terapię genową dla kobiet ciężarnych. W tym badaniu zaszczepiono 458 ciężarnych kobiet i u 248 z nich – 54% -- wystąpiły efekty uboczne, włączając w to 53 poronień i obumarcia płodów, 6 przedwczesnych porodów, z których w 2 przypadkach dziecko umarło. Wyniki tego badania znał nie tylko Pfizer, ale i FDA, co nie powstrzymało ich od autoryzacji szczepionki Pfizera dla ciężarnych i karmiących oraz od promowania tej szczepionki jako bezpiecznej tak dla matki, jak i dla dziecka.

Z danych uzyskanych w ciągu pierwszych 90 dni po autoryzacji szczepionki Pfizera na COVID wynika, że 3,3% zaszczepionych ludzi zgłosiło efekty uboczne związane z układem sercowo-naczyniowym. Połowa z tych efektów ubocznych wystąpiła w ciągu 24godzin po przyjęciu szczepionki a prawie 10% z zgłaszanych efektów ubocznych zakończyło się śmiercią. 66% procent zgłaszanych efektów ubocznych zostało zakwalifikowanych jako poważne. Tu warto zaznaczyć, że w statystykach dotyczących układu sercowo naczyniowego zostały uwzględnione takie zaburzenia jak zawał serca, arytmia, niewydolność serca czy choroba naczyń wieńcowych, ale chyba najbardziej znany efekt uboczny szczepień na COVID czyli zapalenie mięśnia sercowego i osierdzia nie zostało przez Pfizera uwzględnione w tych statystykach, ale zostało zakwalifikowane jako ta wspomniana wcześniej reaktogeniczność. Tak czy siak, te wszystkie zawały i niewydolności serca związane ze szczepieniem na COVID zgłaszane były przede wszystkim w grupie wiekowej 18-64, ale również u dwóch nieletnich, których wieku Pfizer „zapomniał” wspomnieć.

W ogóle, wygląda na to, że Pfizer nieźle się nagimnastykował masując dane w taki sposób, aby ukryć szkodliwość tej eksperymentalnej terapii genowej. Jak już wspomniałam wcześniej, wprowadzono ograniczenia odnośnie tego, ile razy efekty uboczne muszą być zgłaszane, aby zostały uwzględnione w statystykach – w wypadku ciąży i laktacji, jak pamiętacie, było to 5, w przypadku chorób wątroby: 3, a w przypadku chorób z autoagresji: 10! Warto tu zauważyć, że ze względu na mechanizm działania eksperymentalnej terapii genowej Pfizera, choroby z autoagresji są najczęstszym powikłaniem tej terapii, stąd, jak się przypuszcza, Pfizer ustawił próg tak wysoko.

Kolejnym trikiem było ukrycie przepadków zapalenia mięśnia sercowego i osierdzia poprzez podzielenie przedziałów wiekowych pacjentów w bardzo niestandardowy sposób, tworząc jedną grupę wiekową o zakresie od 31 do 50 lat, podczas gdy inne przedziały wiekowe obejmowały około 10 lat lub mniej. Po przeanalizowaniu danych, okazało się, że zapalenie mięśnia sercowego u szczepionych w wieku powyżej 16 lat występowało najczęściej u młodych mężczyzn ze średnią wieku 37,2 lat i medianą wieku 32,0 lat. W przypadku zapalenia osierdzia w wieku powyżej 16 lat nie było różnicy pomiędzy płciami, a średnia wieku wynosiła 51,5 lat, podczas gdy mediana wieku wynosiła 51,0 lat. Tak więc takie przedziały wiekowe oddzieliły i że tak powiem „rozcieńczyły” zapalenie mięśnia sercowego i zapalenie osierdzia, tak żeby były one mniej widoczne jako efekty uboczne szczepienia.

Ponadto dane z badań Pfizera ewidentnie pokazują związek pomiędzy ilością szczepień przypominających i nasileniem efektów ubocznych: im więcej szczepień na COVID tym więcej objawów ubocznych. Żeby to nie było widoczne w danych Pfizer po prostu rejestrował efekty uboczne jako zupełnie niezwiązane ze szczepieniem i nie uwzględniał ich w danych odnośnie bezpieczeństwa szczepionki. Analitycy raportu Pfizer Papers znaleźli również dowody ingerencji w niezależną bazę danych, zbierającą raporty odnośnie efektów ubocznych od lekarzy i, ogólnie, ze szpitali. Zgłoszone w tej bazie przypadki znikały, zostały przesuwane, linki były usuwane, dezaktywowane itd., itp. Ponadto, w ciągu pierwszych 90 dni po autoryzacji szczepionki, Pfizer ignorował w zasadzie każdy przypadek zakażenia COVIDEM u szczepionych ludzi, nawet jeśli to zakażenie miało poważny przebieg, wymagało hospitalizacji a nawet jeśli zakończyło się śmiercią. W odpowiedzi na te dowody braku skuteczności szczepionki Pfizer stwierdził „szerokie spektrum naturalnych objawów choroby w różnych populacjach i grupach wiekowych sprawia, że bardzo trudne, jeśli nie niemożliwe, jest określenie, jak ciężka byłaby infekcja COVID-19 w przypadku braku szczepienia w indywidualnym przypadku”.

Efekty uboczne związane z podawaniem szczepionek Pfizera, tak w badaniach klinicznych, jak i po autoryzacji i przeprowadzeniu, w sumie nie tyle programu szczepień, co eksperymentu na całych populacjach, oprócz układu rozrodczego kobiet, ciąży, laktacji, serca i układu sercowo naczyniowego, dotyczyły również wątroby, nerek, układu nerwowego, mięśni a nawet skóry. Raport Pfizer Papers dogłębnie analizuje każdą grupę tych efektów ubocznych, więc zainteresowanych skieruję do źródła. Tu chciałabym jeszcze wspomnieć o 2 zjawiskach odnotowanych w statystykach w zasadzie w każdym miejscu na Ziemi, gdzie przeprowadzane były masowe szczepienia na COVID przy użyciu szczepionki mRNA.

Pierwszym zjawiskiem jest znaczny spadek urodzeń, odnotowany w 13 krajach Europy, w Angli, Wali, Australii oraz Taiwanie około 9 miesięcy po rozpoczęciu masowych szczepień na COVID. Oczywiście, wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że dzietność spada – niemal na całym świecie. Nawet w zeszłym tygodniu publikowałam na WOKiEm tłumaczenie wywiadu na ten temat. Niemniej, bliższe spojrzenie na dane pokazuje, że w wielu krajach pod koniec 2020 i na początku 2021 liczba urodzeń zaczęła znacznie rosnąć, co jak się podejrzewa, związane było z lockdowami. I ta krzywa wzrostu dramatycznie zmienia się w krzywą spadkową około 9 miesięcy po wprowadzeniu masowych szczepień na COVID. W krajach w których albo nie było lockdownów, albo liczba urodzeń nie wzrosła w 2020-2021 – jak na przykład w Australii, 9 miesięcy po wprowadzeniu masowych szczepień na COVID, krzywa spadku dzietności nachyliła się jeszcze bardziej, pokazując przyspieszenie spadku dzietności. Ponadto, po dokonaniu statystycznej analizy danych dzietności i stopnia wyszczepienia populacji na COVID, szczepionkami opartymi na mRNA/LNP, okazało się, że te dwie wartości – wyszczepienie i dzietność są ze sobą statystycznie skorelowane w sposób znaczący, włączając w to fakt, że dzietność spada około 9 miesięcy od rozpoczęcia programu szczepień.

Drugim zjawiskiem zaobserwowanym przez analityków jest wzrost czegoś, co nazywane jest w raporcie Sudden Adult Death Syndrome, czyli zespół nagłej śmierci dorosłych, definiowanej jako śmierć dorosłego bez możliwej do stwierdzenia w konwencjonalny sposób przyczyny śmierci. Ludzie, którzy zmarli na zespół nagłej śmierci dorosłych zwykle znajdowani są martwi w samochodach, w mieszkaniach, czy nawet na ławce w parku, nie mają historii żadnej choroby ani nawet czucia się źle. Po prostu nagle umierają a sekcja zwłok nie wykazuje oczywistej przyczyny śmierci. Niektórzy z tych zmarłych, na prośbę rodzin, poddani zostali powtórnej sekcji zwłok a tkanki ich ciała zostały zbadane po zabarwieniu ich metodą immunochemiczną, w celu wykrycia białka kolca COVID i białka kapsydu wirusa COVID. W zabarwionych w ten sposób tkankach wykrywano obecność białka kolca, ale nie obecność białka kapsydu, co jest dowodem na to, że zmarła osoba była zaszczepiona na COVID szczepionką opartą na mRNA (komórki tej osoby produkowały białko kolca), ale nie była zarażona wirusem COVID – bo gdyby była zarażona wirusem COVID to w tkankach z białkiem kolca obecne byłoby również białko kapsydu – bo żywy wirus ma nie tylko kolec, ale i kapsyd. Badania tkanek wykazało również akumulację amyloidu oraz nietypowych, elastycznych skrzepów krwi, które potem okazały się wynikiem akumulacji LNP w ścianach naczyń krwionośnych.

O, bo zapomniałam jeszcze wspomnieć, jeden z rozdziałów raportu opisuje znaczne zwiększenie zachorowań na złośliwe typy nowotworów, nawet u młodych ludzi, zaobserwowane przez onkologów po 2021 roku.

Oczywiście, autorzy raportu nie mogą, na podstawie zebranych danych, stwierdzić na pewno, że szczepionki na COVID wywołują zespół nagłej śmierci dorosłych czy też złośliwe nowotwory, ale mogą stwierdzić – i stwierdzają, że dane są alarmujące i, biorąc po uwagę niestaranność i szybkość z jaką szczepionki mRNA na COVID zostały wprowadzone na rynek, zalecają aby wprowadzono moratorium na ich używanie i ponownie podjęto badania nad ich bezpieczeństwem. Tu analitycy mówią raczej o ogólnie o szczepionkach opartych na mRNA, a nie o szczepionkach na COVID, bo jeśli chodzi o COVID to, jak zapewne sami wiecie, i stwierdzają to również autorzy raportu, nie jest to na tyle poważna choroba, aby przeprowadzać masowe szczepienia populacji, a jeśli już szczepić to skupić się na populacji, u której zakażenie COVIDEm wiąże się z faktycznym poważnym zagrożeniem zdrowia lub życia.

I to tyle jeśli chodzi o streszczenie, a raczej skrótowe podsumowanie raportu Pfizer Papers, wyłącznie po to, aby dać wam pojęcie o co mniej więcej chodzi w szczepionkach opartych na mRNA i jak bardzo eksperymentalna jest ta „skuteczna i bezpieczna” profilaktyka.

Jeśli chcielibyście dowiedzieć się więcej na ten temat to zachęcam do zapoznania się z raportem Pfizer Papers albo nawet to zapoznania się z obserwowanym od czasów pandemii zjawiskiem nadliczbowych śmierci, czyli śmierci, których – statystycznie – nie powinno być.

Na koniec chciałabym jeszcze zaznaczyć, że wszystko, o czym mówiłam dziś odnosi się wyłącznie do terapii genowej stosowanej w produkcji szczepionek, a nie do szczepionek w ogóle. Ważnym jest aby pamiętać, że szczepionka szczepionce nierówna, i tak jak nie jest prawdą, że szczepienia są zawsze korzystne i wskazane, tak nie jest prawdą, że szczepienia są zawsze szkodliwe.

Skoro jestem już przy tematach medycznych, następnym razem streszczę książkę „The Occasional Human Sacrifice” Carla Elliotta, która mówi o przekrętach w badaniach naukowych.

A na razie – dziękuję gorąco za uwagę i do usłyszenia następnym razem.

Muzyka: Puncher by Abbynoise

Discussion about this podcast