WOKiEm
Streszczenia WOKiEm
Okazjonalne ofiary z ludzi
0:00
Current time: 0:00 / Total time: -39:11
-39:11

Okazjonalne ofiary z ludzi

Streszczenie książki "The Occasional Human Sacrifice" autorstwa Carla Elliotta

Transkrypt:

Dzień dobry,

Witam w Nowym Roku i kolejnym, chyba dziesiątym odcinku Streszczeń WOKiEm. Nazywam się Magda Lewandowska i dziś streszczę książkę wydaną w czerwcu ubiegłego roku, napisaną przez Carla Elliotta i zatytułowaną The Occasional Human Sacrifice: Medical Experimentation and the Price of Saying No, czyli „Okazjonalne ofiary z ludzi: Eksperymenty medyczne i cena mówienia ‘nie’”.

Wątpię, aby Carl Elliott był znany polskim czytelnikom, gdyż z tego co wiem, żadna z jego książek nie była nigdy tłumaczona na język polski, a filozofia i etyka medyczna, którą zajmuje się Elliott zawodowo, nie jest specjalnie często debatowanym w Polsce tematem, bo nawet w temacie aborcji – z tego co widzę jedynej kwestii zahaczającej o etykę medyczną, którą w Polsce się porusza – debata nie ma miejsca, a to co ma miejsce to kłótnie i ogólnie, darcie mordy. A Naczelna Izba Lekarska, jedna z instytucji, dla której etyka medyczna powinna być ważna, olewa sprawę i zajmuje się głównie przyjmowaniem kasy od koncernów farmaceutycznych.

Tak czy siak, Carl Elliott jest profesorem filozofii na Uniwersytecie Minnesota i zajmuje się głównie etyką medyczną. Do tej pory napisał osiem książek, poruszając tematy etyki leczenia psychiatrycznego, wprowadzania nowych leków i terapii oraz wpływów woke’izmu na współczesną medycynę. Elliott, zanim został filozofem, studiował medycynę, a nawet ukończył szkołę medyczną, chociaż nigdy nie praktykował jako lekarz, gdyż jak sam napisał „studia medyczne zmieniały mnie w potwornego człowieka. Stawałem się coraz bardziej surowy, wredny i roszczeniowy. Moja transformacja nie była kompletna; wciąż mogłem się wycofać, zastanowić nad swoimi działaniami i odczuć dyskomfort widząc, kim się staję. Ale widziałem, w co się zmienię, jeśli zostanę lekarzem”. I tak, Elliott zdecydował, że medycyna nie jest dobrą drogą i zaczął studiować filozofię i zająć się etyką medyczną.

Książka “The Occasional Human Sacrifice” opowiada o etyce – a raczej jej braku – w badaniach medycznych oraz o tym, jak w oczach lekarzy, my – ludzie – stajemy się królikami doświadczalnymi, poświęcanymi w imię postępu medycyny.

Więc, jeśli temat wydaje się wam interesujący na początek Nowego Roku, zapraszam do słuchania dalej.

Książka “The Occasional Human Sacrifice” przedstawia 7 skandali w badaniach medycznych, opisując je z punktu widzenia zarówno sygnalistów jak i badaczy oraz instytucji uwikłanych w te skandale.

W swojej książce Elliott opisuje współczesną medycynę jako coś w rodzaju hierarchicznej sekty religijnej, w której zwykli lekarze – pracujący w przychodniach czy zwykłych, nie akademickich szpitalach, znajdują się na samym dole piramidy, w pozycji porównywalnej do nawet nie proboszcza, ale kościelnego. Za to lekarze pracujący w klinikach akademii medycznych, ci, którzy przeprowadzają badania kliniczne, znajdują się na szczycie hierarchii, bo ich praca jest postrzegana jako ultrapostępowe, innowacyjne przecieranie dróg dla medycyny przyszłości. Jak pisze autor: „Podobnie jak kościół, medycyna akademicka ma misję moralną, która jest chroniona przez złożony zestaw ortodoksji i artykułów wiary. Sercem tej moralnej misji są badania medyczne, praktyka [medyczna], nagradzana ponad wszystkie inne. Badania medyczne są tym, co finansuje akademie medyczne, tym, co pozwala lekarzom akademickim piąć się w górę hierarchii i tym, co odróżnia lekarzy akademickich od lekarzy praktykujących w zwykłych przychodniach. Kwestionowanie wartości badań medycznych jest herezją. Ujawnianie nadużyć [w badaniach medycznych] jest aktem zdrady tak poważnym, że wpycha cię prosto w paszczę Lucyfera”.

Elliott dość dużo pisze o tej wewnętrznej hierarchii w medycynie oraz o ortodoksjach i artykułach wiary, które je chronią, aby przedstawić trudności z jakimi spotykają się sygnaliści ujawniający przekręty w medycynie. W tej książce bowiem, omawiającej skandale w badaniach medycznych, autor – jak by nie było filozof i etyk – podejmuje próbę zrozumienia psychologii tych, którzy fałszują badania medyczne jaki i tych, którzy te fałszerstwa ujawniają, z nadzieją, że może to przyczynić się do polepszenia jakości badań naukowych w medycynie oraz, a raczej przede wszystkim, zredukowania, idealnie do zera, liczbę ludzkich ofiar złożonych na ołtarzu postępu w medycynie.

W pierwszym rozdziale Elliot opisuje dwa skandale: fałszowanie danych uczestników badań medycznych na wydziale endokrynologii w szkole medycznej w Kalifornii oraz ukrywanie wyników badań klinicznych leku o nazwie deferypron, który firma farmaceutyczna Apotex chciała podawać dzieciom chorym na talasemię. W obu przypadkach skandale ujawnione zostały przez kobiety: w przypadku wydziału endokrynologii sygnalistką była koordynatorka badania, którą autor, na życzenie sygnalistki, przedstawia jako Sasha; w przypadku leku na talasemię sygnalistką była badaczka naukowa i hematolog Nancy Olivieri.

W obu przypadkach sfałszowane wyniki dotyczyły badań leków, które miały być skuteczne i bezpieczne i miały umożliwić pacjentom powrót do zdrowia. Każdy normalny człowiek z jakimkolwiek kręgosłupem moralnym pomyślałby, że w najlepszym interesie instytucji badających te leki byłoby staranne przyjrzenie się problemom, na które zwracały uwagę sygnalistki, aby upewnić się, że te „bezpieczne i skuteczne” leki są tak bezpieczne i tak skuteczne jak to tylko możliwe, oraz że, pacjenci, wyrażając zgodę na przyjmowanie tych leków, wyrażą tą zgodę świadomie, będąc otwarcie i szczerze poinformowani o działaniu leku, wszystkich możliwych skutkach ubocznych, włączając skutki długofalowe, którymi, w przypadku np. leku na talasemię, jak wskazywały wczesne wyniki badań, była marskość wątroby. A jak pamiętacie, ten lek miał być podawany u dzieci.

Cóż, to może być oczywiste dla każdego normalnego człowieka z kręgosłupem moralnym, ale, jak chyba wszyscy powoli sobie uświadamiamy ani szanowane instytucje medyczne, ani firmy farmaceutyczne, nie są prowadzone przez normalnych ludzi z kręgosłupem moralnym. Na przykład, w przypadku wydziału endokrynologii, jak pisze Elliott, sygnalistka Sasha, koordynatorka sfałszowanego badania, jak tylko zdała sobie sprawę, że lekarz kierujący badaniem, fałszuje dane pacjentów, aby umożliwić im udział w badaniu. Bo im więcej uczestników badania, tym więcej kasy dostawał ten lekarz na badania. Tak więc, jak tylko Sasha odkryła, że dane uczestników badania są fałszowane i że w badaniu biorą udział pacjenci, którzy w ogóle nie powinni być zakwalifikowani do badania, i ponieważ ci uczestnicy badania nie spełniali wymagań badania, zaczęli doświadczać poważnych efektów ubocznych tych „leków” które im podawano. Tak więc Sasha, jak tylko się o tym dowiedziała, to od razu zgłosiła sprawę do komisji nadzorującej badania w tej instytucji. A komisja nadzorująca równie szybko Sashę zwolniła, bo przecież nie może być tak, że ktokolwiek krytykuje świętego pana lekarza, który zarabia kasę dla akademii medycznej, prawda? Więc, akademia medyczna pozbyła się sygnalistki, a święty pan lekarz dalej fałszował badania, co skończyło się tak, że jedna z uczestniczek jego badań popełniła samobójstwo w wyniku efektów ubocznych testowanych na niej leków. Po tym samobójstwie amerykańskie Ministerstwo Sprawiedliwości zajęło się sprawą i oskarżyło tego endokrynologa o fałszowanie danych pacjentów. Sygnalistka Sasha została poproszona o bycie świadkiem w tej sprawie. I wtedy prawnicy endokrynologa zmienili jej życie w piekło. Ujawnili prywatne elementy jej życia, rujnując je reputację, tak jakby to, co koordynatorka badań robi w prywatnym życiu miało jakikolwiek wpływ na to, że ten lekarz fałszował badania.

W książce, Elliott nie ujawnia ani prawdziwego imienia i nazwiska sygnalistki w tej sprawie, ani imienia i nazwiska lekarza-oszusta, tłumacząc, że reputacja tej sygnalistki została tak doszczętnie zrujnowana przez prawników, że obecnie Sasha nie chce mieć nic wspólnego z tą całą sprawą. Elliott wspomina tylko, że sprawa przeciwko endokrynologowi skończyła się wyrokiem więzienia dla endokrynologa oraz skazaniem jednego z administratorów szpitala za współuczestnictwo w tym przekręcie. Bazując na informacjach z książki, poszperałam trochę w internecie i znalazłam sprawę endokrynologa Williama H. Zieringa która zdaje się bardzo podobna do opisywanych wydarzeń. Jeśli to właśnie ta sprawa opisywana jest w książce, to endokrynolog dostał 6 miesięcy więzienia. Za doprowadzenie do śmierci młodej dziewczyny oraz wywołanie szkód na zdrowiu niezliczonych pacjentów.

O sprawie leku na talasemię, autor pisze więcej, co zresztą nie dziwi, bo sprawa jest znana. Sygnalistka dr Nancy Olivieri, jak tylko ujawniła kontrowersyjne wyniki badań, została zaatakowana przez firmę farmaceutyczną Apotex, producenta tego leku na talasemię. Została oskarżona o złamanie tajemnicy lekarskiej – bo ujawniła, że pacjentom dzieje się krzywda, straciła pracę, bo, jak się ukazało, uniwersytet w Toronto, gdzie przeprowadzane były te badania, dostał darowiznę od firmy Apotex i stwierdził, że Olivieri nie jest im już potrzebna. Życie Olivieri stało się piekłem przez lata: ciągłe pozwy sądowe, groźby pozwów sądowych, listy z groźbami, marginalizacja zawodowa, a dyrektor Apotexu oskarżył ją w telewizji o to, że jest chora psychicznie.

Z puntu widzenia etyki medycznej ani Sasha, ani Olivieri nie zrobiły nic złego. Wręcz przeciwnie. Przestrzegały wszystkich zasad etyki medycznej. Pomimo tego zapłaciły za to ogromną cenę – i tak właśnie – jak pisze Elliott, instytucje medyczne utrzymują w ryzach lekarzy i badaczy. Cena za złamanie ortodoksji i artykułów wiary środowiska medycznego jest tak duża, że mało kto odważa się wyłamać z szeregu.

Rozdział drugi książki opisuje tylko jeden, ale za to dużo większy i dużo bardziej znany skandal Tuskegee Syphilis Study, czyli badanie kiły w Tuskegee. Przytoczę tu ogólny zarys tego skandalu, a resztę możecie sobie doczytać, bo wiele zostało napisane na ten temat, również po polsku. I wrzucę jeszcze link w notatkach do tego odcinka, żebyście wiedzieli, gdzie zacząć.

Badanie Tuskegee, rozpoczęło się w 1932 roku w Tuskegee, w stanie Alabama i trwało do 1972 roku. Celem badania było śledzenie naturalnego przebiegu nieleczonej kiły. Uczestnikami badania było około 600 biednych, niewykształconych, czarnoskórych rolników, których nie poinformowano ani o celu badania, ani o tym, że mają kiłę, ani o tym, że kiłę łatwo leczy się penicyliną. Zamiast tego prowadzący badanie poinformowali uczestników, że uczestnicy mają „złą krew" i przez dziesięciolecia obserwowano jak ci mężczyźni umierają na całkowicie uleczalną chorobę.

Peter Buxtun, który ujawnił ten skandal, dowiedział się o nim w 1965 roku i przez następne 7 lat usiłował zwrócić uwagę Public Health Service, czyli odpowiednika ZUSu w Alabamie na to całkowicie nietyczne badanie. Buxtun nie był zaangażowany w to badanie w żaden sposób, a dowiedział się o nim, gdyż jako pracownik socjalny w San Franciso, zlecono mu śledzenie przypadków kiły, która wówczas była dużym problemem. Zupełnie przypadkiem Buxtun usłyszał od współpracownika historię lekarza, który wyleczył kiłę u jednego z uczestnika badania z Tuskegee i potem miał z tego powodu problemy, bo urzędnicy Public Health Service, czyli tego ZUSu w Alabamie byli bardzo niezadowoleni, że ten lekarz wyleczył uczestnika wielce ważnego badania i jak on śmiał. Buxtun zainteresował się tematem, zaczął zadawać pytania oraz oskarżać ZUS oraz naukowców z Tuskegee o praktyki niezgodne z etyką lekarską. W tamtych czasach istniał już, sformułowany w 1947 roku kodeks norymberski, kodeks etyczny w którym definiowano etyczne zasady doświadczeń na ludziach, ale opinia akademików na temat tego kodeksu etycznego była taka, że – i tu cytat – „„to był dobry kodeks dla barbarzyńców, ale niepotrzebny kodeks dla zwykłych lekarzy-naukowców”. Bo, wiecie, lekarze i naukowcy są tak wspaniali, że nawet etyka ich nie dotyczy.

Sygnalista Peter Buxtun potrzebował 5 lat, aby uświadomić sobie jak zadufani w sobie są zarówno urzędnicy ZUSu jak i naukowcy z Tuskegee. Carl Elliott przeprowadził z nim kilka dogłębnych rozmów na ten temat i opisał krok po kroku stopniowy proces uświadamiania sobie, że instytucje medyczne, jak ZUS czy szpital uniwersytecki, początkowo postrzegane przez Buxtuna jako wysoce etyczne i 100% dedykowane najwyższym wartościom, tak naprawdę pełne są aroganckich, nadętych zwyrodnialców. W końcu, w 1970 roku Buxton zdał sobie sprawę z tego, że nic nie wskóra usiłując zakończyć to bestialstwo wewnętrznie, więc skontaktował się z dziennikarzami i w 1972roku w Washington Star ukazał się artykuł autorstwa Jean Heller, który w końcu zakończył to barbarzyńskie badanie.

W rozdziale trzecim Elliott opisuje skandal w szkole Willowbrook, ujawniony przez lekarzy Marka Wilkinsa i Billa Bronstona, we współpracy z dziennikarzem Geraldo Riverą. O skandalu w Willowbrook po polsku dostępna jest cała książka pt. „Zaginione z Willowbrook”, autorstwa Ellen Wiseman, do której zalinkuję w notatkach, a tu, jak poprzednio, tylko krótko zarysuję o co chodziło.

Szkoła Willowbrook na Staten Island w Nowym Jorku, była państwową instytucją dla dzieci niepełnosprawnych umysłowo, otwartą w 1947 roku. Oryginalnie zaplanowana była dla 4tys dzieci, ale w szczytowym momencie przebywało w niej 6tys, głównie dzieci oraz nieliczni dorośli. Panowały tam straszne warunki - przeludnienie, brud, brak odpowiedniej opieki, co prowadziło do licznych chorób, w tym powszechnego wirusowego zapalenia wątroby. Dzieci były też molestowane seksualnie przez pracowników instytucji, włączając w to lekarzy.

Ponieważ tak wiele dzieci cierpiało na wirusowe zapalenie wątroby, zatrudnieni w szkole lekarze postanowili przeprowadzać na tych nieszczęsnych dzieciach badania nad szczepionką na wirusowe zapalenie wątroby, które wymagały zarażania tą chorobą zdrowych dzieci. Dzieci zarażane były zarówno wirusowym zapaleniem wątroby typu A – które jest mniej poważną chorobą, jak i typu B, które często prowadzi do marskości wątroby. Oczywiście, te eksperymenty na dzieciach przeprowadzane były bez zgody rodziców, za to z pełną zgodą, wsparciem i błogosławieństwem szkół medycznych uniwersytetu w Nowym Jorku i Yale.

Obaj sygnaliści, Mark Wilkins i Bill Bronston znaleźli się w Willowbrook, bo zostali tam zatrudnieni. Początkowo planowali zreformować tą instytucję od środka, ale okazało się, że torturowanie i gwałcenie niepełnosprawnych umysłowo dzieci było zbyt fantastyczną rozrywką dla pracowników Willowbrook i żaden nie był zainteresowany zmianą status quo. Żaden z pracowników nie widział nic złego w tym, jak traktowane są te nieszczęsne dzieci i, jak zauważył Wilkins, te dzieci nie były postrzegane jako ludzie, ale, w zasadzie jako zwierzęta. Jeden z badaczy z Willowbrook, zapytany po ujawnieniu skandalu, czemu badania nie mogły być przeprowadzane na, np., szympansach, stwierdził, że szympansy były za drogie.

W rozdziale czwartym opisany jest skandal związany z działalnością badawczą Ośrodka Badań nad Rakiem imienia Freda Hutchinsona, który dalej, dla ułatwienia, będę nazywać ośrodkiem, albo ośrodkiem Hutchinsona. Nie mogłam znaleźć żadnej polskojęzycznej literatury na temat tego skandalu, więc załączę link do oryginalnego artykuł w Seattle Times, w którym skandal został ujawniony. Automatyczne tłumaczenie na polski nie powala, ale da się zrozumieć, powinniście dać radę dowiedzieć się więcej na ten temat. A jeśli wam się nie chce czytać kulawej polszczyzny, to opowiem pokrótce o co chodziło.

W latach 1981-1993 w ośrodku Hutchinsona przeprowadzano badanie, którego celem było potwierdzenie, że usunięcie limfocytów T z przeszczepianego szpiku jest skutecznym leczeniem białaczki. Powodem, dla którego celem badania było potwierdzenie hipotezy, że usunięcie limfocytów T z przeszczepianego szpiku jest skutecznym leczeniem białaczki, jest to, że przeprowadzający badanie badacze po prostu, na podstawie, w sumie nie wiem czego, fusów lub może kryształowej kuli, doszli do wniosku, że usunięcie limfocytów T z przeszczepianego szpiku jest skutecznym leczeniem białaczki i tyle. Nie miało znaczenia to, że śmiertelność leczonych tak pacjentów wynosiła regularnie ponad 60%, przy śmiertelności leczenia zwykłym przeszczepem szpiku wynoszącej około 50%. To, że ostatecznie, z 85 leczonych tym wspaniałym leczeniem pacjentów, zmarło 84 również nie miało znaczenie. To, co miało znaczenie, to że badacze byli pewni, że ten nowy protokół leczenia, zwany protokołem 126, jest skuteczny i kiedyś na pewno się uda. Badacze byli tak pewni siebie, że aktywnie szukali uczestników swojego badania, wybierając pacjentów, którzy mieli łagodniejsze formy białaczki – i tym samym lepszą prognozę – i po zapewnieniu ich, że protokół 126 jest po prostu wspaniały, poddawali tych pacjentów eksperymentalnemu leczeniu, które, w 84 na 85 przypadków, kończyło się śmiercią.

Jak się później okazało, badacze, oprócz pewności siebie, mieli jeszcze inną motywację. W badaniu używano produktów firmy biotechnologicznej Genetic Systems, w której udziały mieli główni badacze protokołu 126, tak więc, dokonując zakupów produktów niezbędnych do śmiertelnych eksperymentów na ludziach, ci badacze, zasadniczo, fundowali sobie premie na boku. Ponadto, jak długo trwały badania protokołu 126, firma Genetic Systems regularnie przekazywała darowizny na rzecz ośrodka Hutchinsona.

Jakby tego było mało, o fatalnych wynikach eksperymentów na bieżąco informowana była komisja etyczna ośrodka Hutchinsona i jakoś żaden z wysoce wykfalifikowanych członków tej komisji nie miał problemu z tym, że uczestnicy badania padają jak muchy. Dopóki, w 1987 lekarz John Pesando nie zaczął pracować dla tej komisji etycznej i nie zwrócił uwagi na nieprawdopodobnie wysoką śmiertelność uczestników tego badania. Pesando, co na tym etapie was już pewnie nie zdziwi, przez 4 lata usiłował zwrócić uwagę komisji etycznej oraz samych badaczy na oczywiste problemy badania, oczywiście wspaniali i wielce etyczni etycy i lekarze stwierdzili że problemu nie ma, co skłoniło Pesando do publicznego ujawnienia tego skandalu w 1991, co dopiero 2 lata później doprowadziło do zakończenia protokołu 126. John Pesado, oczywiście stracił pracę, bo przecież nie może być że jakiś tam zwykły lekarz kwestionuje opinie niesłychanie mądrych etyków i badaczy.

Tu przeskoczę trochę do przodu, bo podobna sytuacja – gdzie lekarze przeprowadzają eksperymenty na ludziach w celu udowodnienia z góry założonej tezy – opisana jest w rozdziale szóstym, który opowiada o mało znanym, tzw. „Niefortunnym eksperymencie” przeprowadzanym przez ponad 20 lat w Narodowym Szpitalu dla Kobiet w Nowej Zelandii. Autorem tego eksperymentu był profesor ginekologii Herbert Green, który stwierdził, że przedinwazyjna forma raka szyjki macicy – tak zwany rak in situ – w ogóle nie jest rakiem i nie wymaga leczenia. Green upierał się przy swojej oświeconej opinii i przekonywał kobiety u których zdiagnozowano tą przedinwazyjną formę raka, że w ogóle wcale nie potrzebują one żadnego leczenia. W wyniku oszołomstwa Greena oraz, co na tym etapie was już pewnie nie zdziwi, milczącej zgody pracowników szpitala, na raka szyjki macicy umarło około 30 kobiet. Skandal został ujawniony w 1987 roku przez dwie feministki Sandrę Coney i Phillidę Bunkle, co jest chyba jedynym korzystnym dla kobiet osiągnięciem feminizmu po drugiej wojnie światowej. Chociaż tu może trochę przesadzam, bo oszołomstwo Greena zostało ujawnione przez czterech lekarzy: Ronalda Jonesa, Petera Mullinsa, Billa McIndoe’a i Jocka McLeana, a nagłośniony przez feministki, które zrobiły wokół skazywania kobiet na pewną śmierć taki szum, że środowisko naukowe nie mogło tego dłużej ignorować, a w sprawę zaangażował się rząd Nowej Zelandii, zlecając sporządzenie tzw. raportu Cartwright.

Niestety, nie znalazłam żadnych polskojęzycznych publikacji na temat raportu Cartwright i niefortunnego eksperymentu, który kosztował 30 kobiet życie, więc jedyne źródło jakie mogę wam podać, to anglojęzyczna strona, do której zalinkuję w notatkach.

W rozdziale piątym opisane są eksperymenty na ludziach zlecone przez Pentagon, który chciał poznać efekty dużych dawek radiacji. Jak w Tuskagee, uczestnicy tego badania byli biedni i głównie czarni, ale, widać Pentagon był wtedy mniej rasistowski niż stan Alabama, bo na ubogich białych też eksperymentował, żeby nie było dyskryminacji.

Nie udało mi się znaleźć w zasadzie nic po polsku na temat tego skandalu, ale też gadam już dużo za długo, więc opowiem o tym sponsorowanym przez Pentagon eksperymencie bardzo skrótowo.

Cała rzecz wydarzyła się w latach 1960 i 1971 laboratorium radioizotopowym uniwersytetu Cincinnati, prowadzonego wówczas przez Eugene'a Saengera. Celem badania było, na zlecenie Pentagonu, zbadanie efektów radiacji na ludzi, bo, wiecie, 15 lat po Hiroszimie i Nagasaki w ogóle wcale nic nie było wiadomo na temat choroby popromiennej. Zresztą, jeszcze przed Hiroszimą i Nagasaki choroba popromienna była znana lekarzom, gdyż w latach, o ile pamiętam 20 i 30tych XX wieku miał już miejsce jeden skandal związany z produkcją zegarków malowanych radem, głównie przez młode kobiety, znane jako radowe dziewczyny. Znów, nie będę się wgłębiać w temat radowych dziewczyn, ale wrzucę w notatkach link dla zainteresowanych.

Ale wracając do Eugene'a Saengera, który dla frajdy, bo na pewno nie z naukowej potrzeby, wmawiał chorym na raka biedakom, że napromieniowanie całego ciała będzie dla nich najlepszym leczeniem a następnie serwował im 150 lub 250 radów promieniowania. Bo dlaczego nie? Żebyście mieli porównanie, dopuszczalna dla radiologów roczna dawka promieniowania to 5 radów, a choroba popromienna typowo występuje po jednorazowej dawce 100 radów.

Co warto zaznaczyć w tamtych czasach wiadomo było, że napromieniowanie całego ciała nie jest skutecznym leczeniem na typy nowotworów zdiagnozowane u uczestników tego badania. Tak jak w poprzednich skandalach ani badacze, ani Pentagon ani w ogóle nikt nie widział problemu w systematycznym zabijaniu biedaków promieniowaniem radioaktywnym, a skandal został ujawniony przez Marthę Stephens, profesor anglistyki na Uniwersytecie Cincinnati, która dowiedziała się o tym barbarzyństwie zupełnie przypadkiem. Zresztą, Stephens zajęło chyba 5 lat, żeby, po ujawnieniu skandalu doprowadzić do zakończenia tego badania.

Przez 11 lat tych eksperymentów wspaniali i wysoce etyczni naukowcy zabili 88 ludzi a Eugene Saenger do tej pory celebrowany jest jako wspaniały i przełamujący bariery naukowiec, za co nawet w 1994 roku dostał złoty medal od Amerykańskiego Stowarzyszenia Radiologów.

No i w końcu udało mi się dotrzeć do ostatniego, siódmego rozdziału, który traktuje o rzeźnictwie chirurga Paolo Macchariniego, wspieranego przez instytut Karolinska – ten co rozdaje Noble oraz promowanego przez w zasadzie wszystkie głównonurtowe media. Ten skandal miał miejsce jakieś dziesięć lat temu i pisano o nim wiele w polskojęzycznych publikacjach – link znajdziecie w notatkach do odcinka.

Paolo Macchiarini, jest szwajcarsko-włoskim chirurgiem, który stał się sławny, bo charyzmatycznie twierdził, że jest pionierem transplantologii i wynalazł metodę zmieniania plastiku w tchawice przy pomocy komórek macierzystych. Z tego, co wiadomo – a wiadomo nie wszystko, bo nikomu jakoś nie przyszło do głowy żeby to sprawdzić i znane są losy tylko 17 z 20 ofiar Macchariniego. Więc, z tego, co wiadomo wszystkie ofiary przeszczepu plastikowej tchawicy umarli w mękach na powikłania po operacji, ale śmietanka elyt medycznych, włączając w to grono eksperckie odpowiedzialne za rozdawanie nagród Nobla, w ogóle na to nie zwróciła uwagi, bo Maccharini nie dość, że sam był seksi, to jeszcze używał bardzo seksi słów, takich jak „komórki macierzyste” i „przełomowy postęp”. A ponieważ elytom chodzi wyłącznie o to, żeby dobrze wyglądać i być na czasie, to jakoś nikt nie zwrócił uwagi na śmiertelność pacjentów oraz niemal całkowity brak dorobku naukowego, i wszystkie elitarne akademie medyczne zaczęły się zabijać, żeby Macchariniego zatrudnić, a walkę tą wygrał, jak wspomniałam, Instytut Karolinska, gdzie Maccharini pracował przez 4 lata i zabił 3 pacjentów i dopiero wtedy wielce wspaniały Instytut Karolinska zorientował się, że coś jest nie tak, pomimo tego, że chirurdzy pracujący z Maccharinim już po jakimś roku zaczęli zgłaszać problemy z pacjentami Macchariniego. No, ale, wiecie, Instytut Karolinska nie popełnia błędów, więc zgłaszane problemy były ignorowane. Ostatecznie skandal wyszedł na jaw, bo 4 lekarzy: Karl-Henrik Grinnemo, Matthias Corbascio, Thomas Fux i Oscar Simonson zdecydowało, że życie ludzkie jest ważniejsze od ich karier i zawzięli się, żeby ujawnić rzeźnictwo dokonywane przez Macchariniego pod hasłem komórek macierzystych i postępu. Najpierw tych czworo lekarzy złożyło formalne skargi na Macchariniego, które to skargi zostały olane, a potem, nie widząc innego wyjścia, rozpoczęli współpracę z Bosse Lindquist, dziennikarzem telewizyjnym. W wyniku tej współpracy powstał 3 częściowy dokument o pacjentach Macchariniego i dopiero wtedy Instytut Karolinska zdecydował, że uniknięcie publicznego skandalu jest ważniejsze niż „komórki macierzyste” i „przełomowy postęp”.

Nie ukrywam, że czytając książkę “The Occasional Human Sacrifice” miałam nadzieję, że Elliott wspomni coś o Instytucie Karolinska i transowaniu dzieci, ale się nie doczekałam. Początkowo byłam rozczarowana, ale potem pomyślałam nad tym trochę i doszłam do wniosku, że się nie dziwię. Carl Elliott był jednym z pierwszych, który zwrócił uwagę kontrowersyjną etykę modyfikacji ciała w imię zdrowia psychicznego. Pisał na ten temat jeszcze w 2000 roku, kwestionując trend w medycynie, który rozpoczął się w tamtym czasie, i który za cel medycyny stawia uszczęśliwienie a nie uzdrowienie pacjenta. Niestety – i dla Elliotta, i dla etyki medycznej, Elliott nie bardzo miał szansę skomentować masowe transowanie dzieci, które rozpoczęło się gdzieś w okolicy 2010 roku, bo, po tym jak w 2008 ujawnił przekręty AstraZeneki w czasie badania klinicznego antydepresantów, sam padł ofiarą kancelu, dopóki, w 2015 roku przeprowadzony przez stan Minnesota audyt nie pokazał, że Elliott miał rację i że antydepresant AstraZeneki faktycznie doprowadzał pacjentów do samobójstwa. Wyobrażam sobie, że doświadczenia Elliotta z bycia sygnalistą, nauczyły go ostrożności w braniu się za bary z korporacjami farmaceutycznymi i ogólnie, medycznymi elitami.

Zresztą czytając książkę da się wyczuć rozczarowanie Elliotta współczesną medycyną i zasadniczo religijnym podejściem do autorytetów medycznych. Jak sam pisze: „sygnaliści (…) często wychodzą tego doświadczenia z głębokimi bliznami, często z powodów, które trudno im wyartykułować. [Sygnaliści] mówią o rozczarowaniu, samotności i złości, o zmaganiach z poczuciem winy i wstydu, o poczuciu zdrady i utraconym idealizmie. To, co z zewnątrz wygląda na windykację, sami sygnaliści rzadko odczuwają w ten sposób.”

I to koniec streszczenia książki „The Occasional Human Sacrifice” autorstwa Carla Elliotta. Streszczenie to zajęło mi dłużej niż planowałam, ale bardzo ważne było dla mnie, aby pokazać wam jak naprawdę wyglądają te elity naukowe, te konsensusy w które karze nam się wierzyć i ta wspaniała nauka, którą mamy się kierować. Myślę, że warto pamiętać, że eksperci to tacy sami ludzie jak my, z tym wyjątkiem, że mają więcej do stracenia. Bo jeśli ja coś źle powiem w tym podkaście, czy na przykład na X, to korona z głowy spadnie. Ale jeśli taki ekspert okaże się być w błędzie, to mu cała reputacja pojedzie i już nie będzie mógł być ekspertem, ale będzie musiał wrócić do szeregu zwykłych ludzi, którzy, jak streszczana dziś książka pokazuje, w oczach tego eksperta są lepsi od szympansów wyłącznie w tym, że kosztują mniej i można na nich łatwiej eksperymentować.

Na koniec, opierając się o dzisiejszy i poprzedni odcinek Streszczeń WOKiEm, chciałabym zachęcić wszystkich, aby kwestionować oświecone opinie i konsensus ekspertów oraz pamiętać, że nauka jest tylko tak dobra, jak naukowcy, którzy ją uprawiają. Mam nadzieję, że nigdy nie będziecie musieli poddać się żadnemu eksperymentalnemu leczeniu, ale jeśli to się wam zdarzy, to pamiętajcie, żeby w nic nigdy nie wierzyć na słowo, wszystko sprawdzić, dopytać się, szukać opinii innych i upewnić się, że macie możliwie jak najwięcej informacji z możliwie jak największej ilości źródeł, zanim podejmiecie ryzyko bycia kolejną z tysięcy okazjonalnych ofiar z ludzi na ołtarzu postępu.

Tym, jakże optymistycznym akcentem, dziękuję za uwagę i życząc wam wszystkim szczęśliwego Nowego Roku, do usłyszenia następnym razem.

Discussion about this podcast