Transkrypt:
Dzień dobry,
Nazywam się Magda Lewandowska i witam wszystkich gorąco w 11 odcinku Streszczeń WOKiEm, których w poprzednim odcinku nie zapowiedziałam, bo zapomniałam.
Dziś, nietypowo dla tego podkastu, streszczę książkę dość już starą, bo wydaną cztery lata temu, zatytułowaną „The Parasitic Mind. How Infectious Ideas Are Killing Common Sense”, czyli „Pasożytniczy sposób myślenia. Jak zakaźne idee zabijają zdrowy rozsądek”, autorstwa profesora marketingu Gada Saada. Dopiero niedawno zdałam sobie sprawę, że ta książka nie jest dostępna po polsku, co, nie ukrywam wielce mnie zdziwiło. „Parasitic Mind” to jedna z najważniejszych książek ostatnich kilku lat, stająca w obronie najważniejszych wartości cywilizacji Zachodu, czyli racjonalności, wolności słowa, wolności dyskursu i obiektywnego poznania świata w oparciu o naukową a nie ideologiczną metodologię.
Z tego, co widzę, żadna z 5 książek Saada nie została przetłumaczona na język polski. Niemniej Saad jest tak ważnym głosem w toczących się wojnach kulturowych, że zakładam, że większość z was słyszała albo o książce Parasitic Mind, albo o autorze tej książki, albo i o jednym i o drugim. A jeśli nie słyszeliście, to, bardzo ogólnikowo i bardzo pobieżnie: Gad Saad jest, jak wspomniałam, profesorem marketingu na Uniwersytecie Concordia w Kanadzie. Studiował też biologię ewolucyjną i jest pionierem stosowania psychologii ewolucyjnej w marketingu oraz badaniach zachowań konsumenckich. Saad od lat wypowiada się krytycznie wobec woke’izmu, transizmu i wszystkich innych wzmożonych izmów i skutecznie opiera się próbom kancelu, co w sumie jest dowodem na to, że jego wiedza o marketingu nie jest wyłącznie teoretyczna.
Tak więc, jeśli powyższe brzmi dla was interesująco, zapraszam na streszczenie książki „Parasitic Mind” autorstwa Gada Saada.
W pierwszym rozdziale książki „Parasitic Mind” Saad tłumaczy jak i dlaczego zaangażował się w toczącą się obecnie na Zachodzie wojnę kulturową i w jaki sposób ta wojna kulturowa – w pewnym sensie wojna idei – skłoniła go do rozwinięcia koncepcji idei-patogenów, której to koncepcji poświęcona jest cała książka.
Saad pochodzi z Libanu, w którym mieszkał jako dziecko do 1975 roku, kiedy to w Libanie wybuchła wojna domowa. To doświadczenie pokazało mu do czego prowadzi polityka tożsamościowa, w przypadku Libanu oparta na tożsamości religijnej oraz czym kończy się przedkładanie tożsamości grupy nad wartość jednostki.
W wieku 11 lat rodzina Saada uciekła z Libanu do Kanady, gdzie, ostatecznie się osiedliła. Motywowany przez swoją matkę, Saad rozpoczął karierę akademicką. Najpierw studiował matematykę i informatykę na poziomie licencjackim, potem ekonomię i marketing na poziomie magisterskim, a na koniec zrobił doktorat z marketingu, badając psychologię podejmowania decyzji. Ponieważ początek kariery akademickiej Saada przypadł na lata 80 i 90 ubiegłego wieku, miał on okazję bezpośrednio obserwować przejęcie wyższych uczelni przez woke’izm, co skończyło się wybuchem, wciąż toczącej się na Zachodzie, wojny kulturowej. Tą wojnę Saad – oczywiście na poziomie ideologicznym a nie militarnym – porównuje do wojny domowej w Libanie, pokazując podobieństwa pomiędzy plemiennymi zachowaniami islamistycznych sekt religijnych oraz postmodernistycznych sekt woke’izmu.
W ramach robienia doktoratu z marketingu, Saad zapoznał się z elementami psychologii ewolucyjnej, między innymi dlatego, że promotor jego doktoratu, prof Jay Edward Russo, zajmował się badaniem psychologii ewolucyjnej w kontekście podejmowania decyzji biznesowych. O czym zresztą Russo, ten promotor, napisał popularną książkę „Winning Decisions”, czyli “Decyzje przynoszące wygraną”, która, z tego, co wiem, również nie została przetłumaczona na język polski.
Tak czy siak, badając zarówno psychologię, jak i biologię ewolucyjną Saad zapoznał się z ewolucyjnie wykształconymi zachowaniami zwierząt, mającymi na celu ochronę od drapieżników oraz odniesienie zwycięstwa genetycznego, czyli, między innymi, zdobycie partnerki seksualnej, przez samców nie obdarzonych wieloma talentami, oprócz talentu do przekrętów i oszustwa. Takie ewolucyjnie wykształcone zachowania to mimikra batezjańska, która polega na tym, że, np. nie jadowite zwierzęta upodabniają się wyglądem do jadowitych zwierząt, aby sprawiać wrażenie bardziej groźnych, niż są. Innym opisywanym przez autora zachowaniem zwierząt jest kleptogynia, którą autor oraz wielu innych behawiorystów, nazywa sneaky fucker strategy, czyli strategią podstępnego jebaki – w dosłownym tego wyrażenia znaczeniu. Kleptogynia to strategia godowa zwierząt, w której samiec, udając zachowanie czy wygląd samicy, zakrada się do haremu innego samca, aby kopulować z samicami bez konieczności podejmowania walki z dominującym samcem.
Istotą tych dwóch strategii jest to, że słabsza jednostka lub gatunek udaje silniejszą jednostkę lub gatunek, aby, podstępem zdobyć przewagę na konkurencyjnym rynku czy to godowym, czy też, bardziej ogólnie przetrwania.
Odnośnie strategii przetrwania opartych na podstępie, autor przedstawia też – znaną chyba wszystkim – strategię pasożytniczą, która polega na tym, że jeden organizm pasożytniczo wykorzystuje inny organizm w celu nie tylko przetrwania, ale również, a może przede wszystkim, rozmnażania. Pasożyty mają przeróżne strategie rozmnażania i Saad podaje kilka, zwracając szczególną uwagę na pasożyty mózgu, takie jak pierwotniak toxoplasma gondii, który zagnieżdża się w mózgu zakażonego zwierzęcia, np. myszy, i zmienia zachowanie tej myszy poprzez eliminację strachu. To sprawia, że mysz nie boi się kota, wychodzi z nory i na widok kota nie ucieka i w ten sposób staje się łatwiejszą ofiarą kota, którego to kota toxoplasma gondii potrzebuje jako gospodarza, aby zakończyć cykl rozwojowy.
Podobne zachowania Saad zauważył obserwując inwazję wyższych uczelni oraz w przypadku Kanady, całego społeczeństwa, przez ideologię woke. I stąd właśnie – z porównania zachowań wyznawców ideologii sprawiedliwości społecznej do pasożytniczych, tak wewnątrz- jak i międzygatunkowych strategii przetrwania i rozmnażania – wziął się tytułowy pasożytniczy sposób myślenia, oraz opisana w książce koncepcja idei-patogenów, które tym sposobem myślenia zarażają innych.
Saad dużo czasu poświęca kulturze, którą rozwinęły – ewolucyjnie – wszystkie społeczności ludzkie w historii ludzkości. Kultura jest swego rodzaju mechanizmem obronnym społeczności, chroniącym członków tej społeczności od zagrożeń zarówno na poziomie społeczności jak na poziomie jednostki. Tu autor podaje przykład sposobów przygotowania pokarmów, które rozwinęły się odmiennie w różnych społecznościach, w zależności od lokalnych potrzeb danej społeczności. I tak typowo w kuchniach w regionach ciepłych czy tropikalnych, jak na przykład Indie czy Meksyk, stosowane są mocne przyprawy, które to przyprawy mają działanie antyseptyczne, ograniczając ilość patogenów w spożywanym pokarmie. Z kolei w krajach chłodniejszych, jak Polska czy kraje skandynawskie, problemem jest przechowywanie pokarmów przez długie zimy, czemu najlepiej służy solenie, kiszenie czy wędzenie. Stąd techniki kulinarne i tym samym smaki – stanowiące element przekazywanej z pokolenia na pokolenie kultury – różnią się znacznie w zależności od środowiska, w którym rozwinęła się dana kultura.
Podobnie jak techniki gastronomiczne, kultura funkcjonowania społeczeństwa jest również mechanizmem obronnym społeczeństwa, który umożliwia – lub uniemożliwia – danej kulturze rozwój i wzrost. Saad spędza dość dużo czasu opisując osiągnięcia kultury Zachodu i jej absolutną historyczną unikalność, oraz stwierdza, że kultura Zachodu i postęp jaki na Zachodzie osiągnęliśmy, nigdy nie miałby miejsca, gdybyśmy nie rozwinęli koncepcji wolności słowa i myśli oraz techniki rygorystycznego testowania rozważanych idei przy pomocy metody naukowej, wymagającej, przypominam, poddawania koncepcji rozmaitym eksperymentom, aby ocenić ich ważność. Bo, o czym, niestety, wielu z nas zapomina, badania naukowe nie są przeprowadzane w celu potwierdzenia hipotezy, ale w celu jej obalenia. Tylko hipotezy, które nie poddają się wielokrotnym próbom obalenia, uznawane są za przyjęte teorie naukowe, dopóki nie pojawi się inny sposób, aby te teorie obalić. I wtedy naukowcy, stosując metodę naukową, zaczynają testować nowe hipotezy, aby potwierdzić lub obalić ich zasadność. Stąd – o czym zdaje się, zapomnieli niemal wszyscy – nie ma czegoś takiego jak „ustalona” czy „pewna” nauka. Istnieje tylko obecnie uznawana teoria, która może zmienić się jutro, jeśli ktoś tę teorię obali, zastępując ją lepszą.
Tak więc, mamy kulturę Zachodu, która opiera się, zasadniczo, na rywalizacji różnych idei czy sposobów myślenia, z której to rywalizacji wychodzą zwycięsko tylko najbardziej rozsądne i sensowne idee lub sposoby myślenia. Ponadto, ci, którzy tworzą czy też przyczyniają się do tworzenia zwycięskich idei czy sposobów myślenia, są przez społeczeństwo cenieni i tym samym, zdobywają status. I na tej właśnie, powiedzmy, zdrowej tkance społeczeństwa, pasożytują idee-patogeny, rozprzestrzeniając pasożytniczy sposób myślenia, w celu zdobycia statusu oraz dostępu do bardziej policzalnych zasobów, jak na przykład, finansowanie badań, projektów, filmów, publikacji itd.
Te idee-patogeny, wywodzą się w dużej mierze, jeśli nie całkowicie, z lewicowych środowisk akademickich. Są to idee takie jak postmodernizm, który twierdzi, że obiektywna prawda nie istnieje, stąd nikt nie może niczego wiedzieć na pewno; konstruktywizm społeczny, wg którego ludzkie zachowania są kształtowane wyłącznie przez społeczeństwo, co oznacza między innymi, że nie ma biologicznie zdeterminowanych różnic płciowych, a jedynie kulturowo narzucone „role płciowe”; radykalny feminizm, który twierdzi, że te role czy tożsamości płciowe narzucone są przez przemocowy patriarchat; albo transgenderyzm, wg którego płeć i „tożsamość płciowa” są niebinarnymi, płynnymi konstruktami, że kobiety mogą mieć penisy a mężczyźni są w pełni zdolni do rodzenia dzieci.
Saad dość szczegółowo opisuje, jak doszło do tego, że wyższe uczelnie, które powinny być bastionami rozsądku i sercem debaty intelektualnej, stały się wylęgarnią tych idei-patogenów, ale tu, z racji, że to streszczenie, opiszę to tylko bardzo ogólnie. Generalnie, to, co miało miejsce, to porzucenie sensownych treści na rzecz formy, w której takie sensowne treści zwykle były przekazywane. Tak więc zwykle sensowne treści, powiedzmy dotyczące fizyki, przekazywane były w formie trudnych do zrozumienia – dla zwykłych ludzi, czyli nie-fizyków – prac naukowych, a hipotezy przedstawiane w tych pracach naukowych następnie poddawane były rygorystycznym eksperymentom, aby ustalić jak prawdziwie i przewidywalnie te hipotezy opisują rzeczywistość. Mamy więc pracę naukową, napisaną w sposób trudny do zrozumienia, która to praca następnie cytowana jest przez innych naukowców jako podstawa przeprowadzanych przez nich eksperymentów.
A postmoderniści wyjęli z tego całą treść i zatrzymali formę: trudnej do zrozumienia pracy naukowej, cytowanej potem przez innych naukowców. Stąd „prace naukowe” postmodernistów polegają, jak pisze Saad, na generacji mętnej i niezrozumiałej prozy, która jest, zasadniczo, randomowym bełkotem. Ale postmoderniści poklepują się po plecach, gratulując sobie geniuszu, bo nikt ich nie rozumie.
Zresztą, to już dodaję od siebie, bo autor nie wymienia postmodernistycznych tfórców z nazwiska, Judith Butler czołowa postmodernistka… a raczej osoba postmodernistyczna i teoretyczna queer, bo osoba człowiecza Butler oznajmiła, że nie ma płci, za to ma zaimki oni/ich. Tak więc osoba człowiecza Butler regularnie zostawała osobą laureatczą w Konkursie złego pisania, organizowanego przez czasopismo Philosophy and Literature. To, oczywiście, kiedy ten konkurs był jeszcze organizowany, w latach 1995-1998, bo potem czasopismo to zostało oskarżone o literalną przemoc i propagowanie niesprawiedliwości społecznej, gdyż złemu pisaniu osób naukowczych nie są winne osoby naukowcze, ale osoby edytorskie, które tego złego pisania nie poprawiają.
Ale, wracając do książki, skończyło się tak, że postmodernistyczne idee-patogeny zaraziły amerykańskie studia nauczycielskie, gdzie szkoleni są nauczyciele a następnie, od kształconych zakaźnie nauczycieli, zarazili się uczniowie i studenci, którym dużo łatwiej było wygrywać nagrody w olimpiadzie opresji niż w wymagających wysiłku i poświęcenia olimpiadach naukowych. Jak pisze Saad: „Na kampusach [uniwersyteckich] studenci-aktywiści walczący o sprawiedliwość społeczną mogą nie mieć przewagi liczebnej, ale rządzą poprzez tyranię mniejszości, wspierani przez „postępowych” profesorów i administratorów kampusów.” Razem, te osoby aktywistyczne egzekwują duszny klimat politycznej poprawności, wprowadzając pojęcia takie jak „ostrzeżenia o triggerach”, „bezpieczne przestrzenie”, „mikroagresje” i „mowa nienawiści”, czyli literalna werbalna przemoc.
Autor obala te wszystkie koncepcje, jedną pod drugiej, podając wyniki replikowanych badań naukowych, pokazujących, że, np., ostrzeżenia o tych triggerach (czyli bodźcach, które rzekomo mają indukować traumę, stąd trzeba przed nimi ostrzegać, żeby tej traumy nie indukować) w ogóle nie działają, a ponadto, żeby wyleczyć się z traumy potrzeba właśnie ekspozycji na stresujące bodźce, żeby nauczyć się z nimi radzić, czemu unikanie takich bodźców skutecznie zapobiega.
Saad wysuwa hipotezę, że olimpiada opresji – czyli licytowanie się, kto jest większą ofiarą przemocowego systemu – jest objawem zbiorowego zespołu Munchausena, który jest chorobą psychiczną, polegającą na tym, że chory wymyśla czy też indukuje w sobie choroby, żeby potem poddać się leczeniu i w ten sposób uzyskać sympatię otoczenia. Uzasadniając tą hipotezę autor odwołuje się do eseju Bertranda Russela, pt. “The Superior Virtue of the Oppressed”, czyli „Najwyższa Cnota Ciemiężonego”, który to esej postuluje, że ofiaryzm jest formą fetyszu.
W odniesieniu do Olimpiady opresji Saad wspomina również koncepcję homeostazy wiktymologii, której celem jest utrzymywanie przy życiu narracji wiktymizacji oraz stałego poziomu ofiar, w wyniku czego, żeby wciąż generować nowe ofiary, generuje się nowe formy opresji, takie jak wspomniane wcześniej mikroagresje, które niegdyś były normalną rozmową o, np., kolorze włosów, a obecnie uznawane są za brutalne i przemocowe formy opresji. Fragment książki wyjaśniający szczegółowo koncepcję homeostazy wiktymologii przetłumaczony został w całości na blogu Wybudzeni, do którego zalinkuję w komentarzach. Na tym samym blogu jest też przetłumaczony fragment o kleptogynii, do którego też zalinkuję.
A to tej kleptogynii to zapomniałam wytłumaczyć, bo wspomniałam, że Saad powołuje się na takie zjawisko, ale nie wspomniałam, że powołuje się w kontekście aktywistów sprawiedliwości społecznej, aktywistów płci męskiej, którzy – jak cała ideologia sprawiedliwości społecznej – oczerniają męskość czy cechy męskości, takie jak siła fizyczna, odpowiedzialność, gotowość do obrony czy rodziny czy własnego kraju, bycie ojcem, bycie mężem, bycie opoką dla rodziny. Więc mężczyźni-aktywiści sprawiedliwości społecznej oczerniają męskość, w pewien sposób można powiedzieć wmawiając młodym kobietom że pociąg do męskości jest wspieraniem patriarchatu, mizoginią, białą supremacją czy czym tam jeszcze, równocześnie przyjmując cechy kobiece, takie jak epatowanie empatią, słabość, chudość, długie włosy, noszenie sukienki czy jakiekolwiek inne typowo “kobiece “stereotypy możemy sobie wymyślić, i używają tego podejścia aby zwiększyć swoje szanse na zdobycie zainteresowania młodych, naiwnych kobiet. Autor cytuje nawet badania naukowe, pokazujące, że kleptogynia aktywistów płci męskiej jest skuteczną strategią godową, zwłaszcza na kampusach uniwersyteckich.
Innymi pasożytniczymi zjawiskami, które opisuje – nie do końca żartobliwie autor są:
- Pasożytniczy syndrom strusia – który polega na przysłowiowym włożeniu głowy w piasek, czyli wyparciu lub odmowie uznania jednoznacznych dowodów naukowych lub rzeczywistości w ogóle, jeśli są one sprzeczne ze światopoglądem lub przekonaniami zarażonego patogenną ideą;
- epistemologiczna dychotomania – mania, w której przebiegu świat postrzegany jest poprzez ograniczające i często błędne kategorie binarne. Taka dychotomania leży u podstaw podziału na myślenie i odczuwanie, co tworzy fałszywy sposób postrzegania typu albo-albo. Jako gatunek jesteśmy zarówno myślącymi, jak i odczuwającymi zwierzętami. To, co może być trudne to zadecydowanie, kiedy używać naszych systemów poznawczych, czyli myślenia, a kiedy afektywnych, czyli odczuwania. Co nie znaczy, że nie możemy używać oby tych systemów jednocześnie, na przykład wybierając produkt, o którym wiemy – na podstawie myślenia – że go potrzebujemy, ale wybieramy ten produkt w kolorze, o którym wiemy, na podstawie naszych odczuć, że nam się podoba.
Ale osoby aktywistyczne nie myślą, tylko czują, bo logiczne myślenie to systemowa opresja. Stąd w ocenianiu, np., kandydata na prezydenta osoby aktywistyczne nie opierają się na logicznej ewaluacji programu wyborczego, ale na tym, kogo lubią, nawet jak ten, kogo lubią jest obecnie przy władzy z wybitnie negatywnym skutkiem dla społeczeństwa.
- Samobójcza empatia - empatia tak skrajna, że prowadzi jednostki do wspierania szkodliwych lub autodestrukcyjnych polityk lub idei, z powodu błędnego poczucia współczucia lub winy.
- 6-stopniowa fałszywa przyczynowość – zjawisko, odwołujące się do sformułowanej na podstawie eksperymentów Milgrama zasady sześciu stopni oddalenia, która zakłada, że dowolni ludzie na Ziemi mogą nawiązać kontakt poprzez nie więcej niż 6 osób pośrednich. W ideologii sprawiedliwości społecznej zasada ta zmodyfikowana została w ten sposób, że każde jedno zjawisko można powiązać z patriarchatem, zmianą klimatu albo, nie wiem, transfobią, przez nie więcej niż 6 wydarzeń „przyczynowo skutkowych”, co jest oczywistą bzdurą, ale brzmi cool i o to chodzi, bo jak idea-patogen jest cool to jest bardziej zaraźliwa.
W ostatnich dwóch rozdziałach autor rozważa sposoby, w jaki można uodpornić się na idee-patogeny i w ten sposób zatrzymać epidemię debilizmu. Tu autor wprowadza pojęcie nomologicznych sieci dowodów kumulatywnych, czyli skumulowaną wiedzę z różnych dziedzin i różnych źródeł, która powinna być podstawą krytycznej analizy wszystkiego. Dla przykładu, jeśli zarażeni ideami-patogenami kultyści… znaczy aktywiści sprawiedliwości społecznej wmawiają nam, że Islam to religia pokoju i że nie jest dla Zachodu żadnym zagrożeniem, zamiast wierzyć im na słowo, powinniśmy odwołać się do nomologicznej sieci dowodów kumulatywnych, w której to sieci znajdziemy dane najgroźniejszych terrorystów na całym świecie, na której to liście 26 z 28 terrorystów to islamiści. Następnie możemy sobie poczytać Koran, względnie zapoznać się z analizą Koranu, która pokazuje, że 9,3% treści Koranu to nienawiść do Żydów i nawoływanie do eksterminacji Żydów, podczas gdy, np. w Main Kampf Hitlera takich treści jest „zaledwie” 7%. Dalej, możemy spojrzeć na członków organizacji Państwo Islamskie, czyli ISIS, której celem jest wprowadzenia prawa szariatu na całym świecie. Jest to bez wątpienia organizacja terrorystyczna i 100% członków tej organizacji to Muzułmanie. I jak spojrzymy na te wszystkie dane, to od razu dostrzeżemy, że Islam nie jest religią pokoju, ale jest religią terrorystów. Co, oczywiście nie znaczy, że każdy Muzułmanin to terrorysta, ale wystarczająco dużo Muzułmanów jest terrorystami, aby każdy normalny i logicznie myślący człowiek dostrzegał w Islamie zagrożenie, a nie religię pokoju, której nie należy się obawiać.
Tak więc: krytyczna analiza reprezentatywnych danych, czyli, po prostu zdolność logicznego rozumowania, jest jednym ze sposobów, w jaki możemy rozwinąć odporność na idee-patogeny. Innym sposobem jest intelektualna odwaga, czyli po prostu głośne kwestionowanie debilizmu woke i przeciwstawianie się dogmatycznym ideom – czy to w sposób, powiedzmy poważny i kulturalny, czy też poprzez satyrę, czyli nabijanie się z tych bredni. A kwestionować te chore idee powinniśmy nawet za cenę ostracyzmu czy to na mediach społecznościowych, czy to ze strony znajomych a nawet przyjaciół. A ostracyzm będzie pewnie znaczny, gdyż ludzie zarażeni patogennymi ideami, jak pewnie wszyscy wiemy, nie mają żadnych zahamowań i traktują każdy głos opozycji jako literalne ludobójstwo, które należy zatrzymać za wszelką cenę. Niemniej Saad twierdzi, a ja się z nim 100% zgadzam, że jest naszym obowiązkiem, aby przeciwstawić się wszelkim chorym ideom, bo jest to jedyny sposób, aby zachować osiągnięcia cywilizacji Zachodu dla przyszłych pokoleń. A głównym tym osiągnięciem jest wolność słowa i wolność dyskursu, które, obok rygorystycznej metody naukowej, stanowią podstawę w zasadzie wszystkiego, co osiągnęliśmy na Zachodzie.
I to całe streszczenie The Parasitic Mind autorstwa Gada Saada, która to książka jest w zasadzie uważana za kanon literatury toczącej się obecnie wojny kulturowej, a koncepcja idei-patogenów została przyjęta jako pomocny i ważny sposób patrzenia na, nazwijmy to, postmodernistyczną myśl.
Jeśli chodzi o odwagę intelektualną i otwarte sprzeciwianie się chorym ideom woke’izmu, transizmu, klimatyzmu czy innych postmodernistycznych -izmów, na koniec dodam od siebie, że ostracyzm nie jest taki zły, jak się wydaje. Pewnie, że może nie być fajnie, czy miło, zwłaszcza na początku, jak dostanie się wiadomości od niedawnych „przyjaciół”, w których to wiadomościach ci „przyjaciele” informują cię, że jesteś Hitlerem, Mussolinim albo, co usłyszałam kilka razy, że tak naprawdę jestem trans tylko się wstydzę do tego przyznać i stąd wyrażam swoją zazdrość poprzez atak na transów. Ale jak już się przejdzie przez ten początkowy okres, to, moim zdaniem, są same bonusy, bo raz: człowiek się dowiaduje ilu ma prawdziwych przyjaciół, co uważam, jest skarbem samym w sobie. Bo przyjaźń z tymi, którzy cenią cię za to, że jesteś, a nie za to, jakie masz poglądy jest, zaraz po więziach rodzinnych, najważniejsza w życiu. A drugim bonusem jest to, że po stronie zdrowych psychicznie ludzi jest naprawdę bardzo fajnie. Nie ma dramatów, nie ma histerii, jest mnóstwo ciekawych rozmów, tematów, punktów widzenia, książek, filmów dokumentalnych, że o wolności słowa nie wspomnę – co jest chyba najlepsze z tego wszystkiego, a przynajmniej dla mnie, bo nie trzeba się gryźć w język, czaić się i szczypać, a jak się coś źle powie to można się wytłumaczyć, przeprosić i wszystko znów jest gites.
Więc, gorąco polecam.
W następnym odcinku najprawdopodobniej streszczę książkę „Controligarchs” Brunera, albo „San Fransicko” Shellenbergera, bo niedawno dowiedziałam się, że ten klasyk również nie został przetłumaczony na język polski.
Do usłyszenia następnym razem.
Share this post